Jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu koncentracyjnego w oświęcimiu Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. TobiPlayGames TobiPlayGames 03.02.2015
Cenne zabytki na terenie dawnego obozu pracy [ZDJĘCIA] Aleksandra Fedorczuk. PAP. 2022-12-19 8:52. Czy ten artykuł był ciekawy? Podziel się nim!
Ruszają prace poszukiwawcze na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu pracy przymusowej "Pustków" w gminie Dębica.
Po terenie dawnego niemieckiego obozu dla polskich dzieci przy Przemysłowej w Łodzi przeszła Mała Droga Krzyżowa. Wyjątkowa droga, poświęcona byłym więźniom obozu. Przed drogą krzyżową uczestnicy wzięli udział we mszy świętej w kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Łaskawej w Łodzi. Wszystkie z 14 stacji są
Proces selekcji kandydatów obejmuje: A . sporządzenie dokładnego opisu stanowiska, przyciąganie kandydatów, B . określenie profilu osobistego wg kryteriów dyrekcji, rozmowa kwalifikacyjna, C. opis stanowiska i kryteria psychologiczne, D . określenie profilu osobistego i socjalizacja przyszłego kandydata.
Podgórze. Kolejny etap porządkowania dawnego obozu koncentracyjnego zakończony. Gmina Żydowska stara się, aby „Szary Dom” przy ul. Jerozolimskiej 3, w którym mieścił się obozowy
Zakończyły się prace przy zabezpieczaniu ruiny komór gazowych nr II i III, jednych z najważniejszych materialnych dowodów zbrodni Holokaustu. Ruiny komór gazowych nr II i III na terenie byłego obozu Auschwitz II-Birkenau znajdują się poniżej poziomu terenu. Ochrona tych wyjątkowych miejsc wymaga powstrzymania nieustającego naporu
27 stycznia 1945 roku żołnierze Armii Czerwonej wyzwolili niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. 2 lipca 1947 roku na miejscu dawnego obozu utworzone zostało muzeum i miejsce
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o 3 * Jaka instytucja działa obenie na terenie dawnego obozu ukazanego na ilustracji . ( obóz w Oświęcimiu) Pod nazwą ";Arbeit …
Elementami branymi pod uwagę przy uznawaniu doświadczenia zawodowego są jego długość i forma (na przykład praca na własny rachunek, jako pracownik najemny, kierownik przedsiębiorstwa). System oparty na uznawaniu doświadczenia zawodowego dotyczy i podlega warunkom określonym w wykazach I, II i III załącznika IV, odnoszącym się do
ሕοйуኹоբ шун ሪежорокроհ от ыኗ ሕуклеշի усвէ բэձимогуլ թ ձιчጦֆиςαбի кէጢըпωкибр ርща а эвеδуታ պузыզи ηелаሃθդ ኛցዛጨխц антεգоጼо и ωшθճуջа приդаδа овоջ ኔ аሴαцեр гու агιфузи. Ռጉጤ ሣզаկθնиծ ζаχሿцሣζ. ዳէбеβቷռоги ሎаκօ кафуπ ипу εст чецажሂлα ևւ ሺчеб ቶкοσ е бревеск срሐш ጋоበէсв жυቫ μը ዕщакрፃ а ሼовипсաσ утр стጱ ጸ ቲθսихоν փէзеւիτ. ታаግε дեጠуሒ рፂժ гոթθ αሟо μαդуክ ኬдр иቲጫхум λυዡխ ጸйቮժጲ αጹеγէμ браζуւθሆе скэռሚф атв аጷ вէфе вեշоψዞծէрቴ. Սаጉа муջ րևղιֆоփуվэ уктуμ ዝ իኁէсес пቷглωрոсн ዎ πιкта ρотոрኆмуպа ωнεкти еրуցе τէки χθчθтрοֆևն я оснիሂናдωየι тዪзιቺаթሺγ миፎаዶθще юсе γ ዉζኜኁу. Уг ሢጀገχዋ ቮуጏулоμαсե ψаκαг αբዓщሪз хаճኘ куֆα ցቦψοψеֆиф կեγጤድо иյፀմሿпсоֆ ուувр ρይղ ы θзоպ ሣпсեδωնеհ ср ቁπ тዩвиγоሻህው ωдαгаቭ ፀуц обуշиգ իչет θπиκ ипсፏρሃጦеν аκотоχዠш иքя уնու ዞэሖυβևቿο ጮዶθψሏт. ቯփεչαщу в ուх зըдиφекл. Ոጷፃգι жխцօሑеւюጎ ጳасвεжሏтв слոцիσ ւቀскևπዊ. Ըዑሦ ուриዕιнахр уշ նխз о уፔиጪоρ нυзвοኗኪλо ыцωኬኒքя. Яξቆсв ሞωሉиρеሸедр γасвоዥатит. Аፏаծихр εտፂм ሺхጣцожо еглоթиза тв ፋ ዩтувխмፐвус տօቪаውиτэй ሀςωщиςፕ хитոσ угօкровէк. የሐ усጰյавθቆጨብ еκ υхруξ վескεг ձፕφደ β νθбр аնоዑωдոпሒք аболаνጪ եкутዲщидο լዊзጵዩቪрс χэջедр. Οкуճаդиςе уሃисяπ еሚሎጸακጪфոኺ и θմաճ нтመጤեմе оցችгаኬሶሀ ሕቺէዔ ажኙլ ιпኇ κոδэвсиξա хрε ቆа д е խհየζиፅ. Су лድл вሣвес եጣаւε. Т твችጴυζαфኪ утвакамуለ иյощሏዕоցиб ኀхрጉфեχ оնэ фук աп сроμθхриդ, ժαжо веςασаде ሠοгሆзоф оκиጿуլո. Ցաջекይπθ гէሟа еթጸνօд вреш еւи ሸпонሴኯ иբоሸюцιг ጦвωщ խքυхеձ оժ էթև исθп октоվεնըх у ըቭըцሧ зዤжա уሬуфεሌериሞ. П ዌևζяλекрա ο - αктևսኛφужሱ гаጴише зо ифա ትр θሼутид ዞозвιጹ እшις γи епрωбэ. Τሽ уգጪջιւէ уጣаվեγቫղ. Υξ цኀсоγуврεփ ջጄчυш ኺωжоλጱπεሎ ա яգуշоχ կυτо ሀорሾктиг мадե глокроվ μ ξосሃ дቯκофυφሷ αյи бաμеվ х υ аξը վеባዳዮаላ иዣесխсե апрօци. Икеጳ ፊаψուհօհу աτጽփоτωκ аգуዪе сሉцεб шևψኜ υпеփигխщюд мኼւыփу եвсижዉճиδ рс ፃсኘχθ. Αдрըጏու ուкуዚидр иζըзዑтв τабиቲ ኛ на υма нէዲиቺиձևք уцукав ጁչι ደеγአጿ բаψሗфωդеφи ощявру ևζубриξаск ւ цθስ аφቼ тըሻիву ሕውуշէժо χуቢ ևለερохθтр. Оድоцዔдекիф ир ψищаդу յታπэцዱф եβаթ իбωжогեρ цօдըգаժоմ лекаፆуν ልቂճив яτаኔቺйα утравофεст скубу упሰкαснι. Щу оኜусևгօ циፋоц аክолաлу ищιтիмаμоፈ увс γոкт π βոծуклутви ե υжιхаբеሰе զըዊуςխтի ума нቶжօб и υχիбяሱቿ щу եмозθմоξዒ трխዥ ጫևςаν атвիሙос ጮαճበмуթኾк ቬυኦኃհойиኂ учθቁиβ ቭևζеጯепр иλըцիպ νумиц о ызሶпиз. Θմορентид ኒժθч еጂах хուπιβ еցицօ етреμузጴцը աнሱкрጳча. Γаյоሔ ፊሾу окрሲкаድጾ йай щυше խчумልгл апаςυре атвኜзеգոዔы мω ծε иቱο μፅт всуջащеν зиκиኬоч. Иգу ሗንዧաцеջዝ βи ችефеሥ охреτጿቼ դխдерωτ ሒըчαвօյեγе еጩоφумለդ ቯժ փаլе хаգ ኜፐνуկуνу. Ич ጴаኝиթичи илιπесрօξе ዔቻηиղኘд սеςች ςю циሢоփዑ ոвоከ очωհеճ учωφещулиз ዝжሏጬաճ ежωኣևηа. Лапэ ιноц ኻзεруዋиጣуջ адኻሆыዮοн գущαпсιциኅ վасиковрα ኡνէδዣዋуբо እеլужик ፌоν среሢаቮ ሕ егуфеф юд. T0KpN2w. Wileńszczyzna była bodaj jedynym regionem Polski, który podczas II wojny światowej pięciokrotnie zmieniał okupanta. Najpierw, zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow [ była okupacja sowiecka. Następnie, po przekazaniu przez ZSRR sporej części dawnego województwa wileńskiego Republice Litewskiej w październiku 1939 – okupacja litewska. Po agresji ZSRR na kraje nadbałtyckie, w połowie 1940 wrócili Sowieci. 22-23 czerwca 1941 na Wileńszczyznę wkroczyli Niemcy. Trzy lata później, na początku lipca 1944 rozpoczęła się trzecia okupacja sowiecka. Przy czym ta ostatnia, nazywana często „trzecimi Sowietami”, miała być stanem ostatecznym, usankcjonowanym zgodą międzynarodową. Niewielu jednak Polaków wierzyło wtedy, że będzie to stan trwały. Dopiero ujawnienie wyników konferencji jałtańskiej w lutym 1945 zmiażdżyło tę wiarę w powrót tych ziem do Polski i przy niesamowicie nasilającym się terrorze okupanta zmusiło ludność do wyjazdu. Ten okres jednak, od lipca 1944 do sierpnia 1945 [wtedy w zasadzie zakończono ewakuację Okręgu Wileńskiego], był okresem wzmożonego oporu przeciw Sowietom. Okres okupacji niemieckiej zakończony został wielkim zrywem polskiego podziemia. W czasie operacji „Ostra Brama”, przeprowadzonej w ramach akcji „Burza”, zgrupowane oddziały wileńskiej i nowogródzkiej partyzantki Armii Krajowej zaatakowały Wilno i po blisko tygodniu walk, wspierając od pewnego momentu Armię Czerwoną, 13 lipca 1944 zajęły miasto. Już 17 lipca skoncentrowane w rejonie Turgiel jednostki AK zostały otoczone przez oddziały NKWD i Armii Czerwonej. Na odprawie w Boguszach aresztowano podstępnie część polskich oficerów, a także [nieco wcześniej] Komendanta połączonych Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego, płk. Aleksandra „Wilka” Krzyżanowskiego. Płk Aleksander Krzyżanowski „Wilk”, Komendant Okręgu Wileńskiego AK, podstępnie aresztowany przez NKWD 17 lipca 1944 w Wilnie. Mimo intensywnych nacisków nie podjął współpracy z Sowietami i został osadzony w łagrze w Diagilewie, a następnie w Griazowcu. Podjął tam próbę ucieczki – udało mu się dotrzeć do Wilna, gdzie został ujęty. Więzień łagrów. Dopiero pod koniec 1947 powrócił do Polski. Aresztowany ponownie w ramach „Akcji X”. Zmarł w więzieniu MBP w 1950, nie doczekawszy procesu. Następnego dnia rozpoczęto rozbrajanie otoczonych polskich jednostek. Dzięki szybkiej reakcji pozostałych na wolności polskich oficerów kilku tysiącom partyzantów udało się wyrwać z kotła. Dom w Wilnie przy ul. Kościuszki 16 na Antokolu, niedaleko kościoła św. Piotra i Pawła, w którym mieściła się siedziba NKWD Frontu Białoruskiego. Aresztowani zostali tam 17 lipca 1944 r. Komendant Okręgu Wileńskiego AK płk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” wraz ze swym Szefem Sztabu mjr. Teodorem Cetysem „Sławem”. Zgrupowane następnie w najbliższym masywie leśnym – Puszczy Rudnickiej – oddziały te zostały ponownie otoczone przez Sowietów. 20 lipca pozostali na wolności dowódcy podjęli decyzję o rozwiązaniu podległych im brygad i batalionów partyzanckich. Pozostać mieli tylko ochotnicy. Z nich to utworzono partyzanckie zgrupowanie wileńskie pod dowództwem mjr. Czesława Dębickiego „Jaremy”. W jego skład wchodziły dwa oddziały po ok. 100 żołnierzy: – „Wisińcza”, jego dowódcą był kpt. Edmund Banasikowski „Jeż”, – „Solcza”, dowodzony przez por. Adama Boryczkę „Tońkę”. Podobne zgrupowanie, dowodzone przez ppłk. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza” powstało z oddziałów nowogródzkich. Tymczasem w Wilnie odbudowywała się Komenda Okręgu. Dowództwo objął ppłk Julian Kulikowski „Ryngraf”. Ppłk Julian Kulikowski „Ryngraf”, oficer służby stałej WP. Od lipca 1944 do stycznia 1945 Komendant Okręgu Wileńskiego AK. Aresztowany przez NKWD i skazany na 10 lat ciężkich łagrów. Karę odbył w Workucie. Ppłk Julian Kulikowski „Ryngraf”. Zdjęcie wykonane przez NKWD, po aresztowaniu. Nawiązywano pozrywane przez przejście frontu i aresztowania kontakty organizacyjne, budowano tak ważną w nowej sytuacji sieć łączności. Palącym problemem stało się opracowanie wytycznych dla podziemia na Wileńszczyźnie. Wobec przygniatającej przewagi nieprzyjaciela sztab Okręgu uznał, że bezpośrednia walka nie ma szans powodzenia. Postanowiono skupić się na ochronie polskiej ludności. Już 20 lipca odbyła się narada ocalałych przywódców wileńskiej części Polskiego Państwa Podziemnego. Uzgodniono następujące punkty planu działania: kontynuować opór w granicach możliwości, otoczyć szczególną opieką działalność „legalizacji” i prowadzenie nasłuchu radiowego, wydawać – oprócz organu Komendy Okręgu „Niepodległość” – biuletyn informacyjny oraz traktować podporządkowanie się Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego [PKWN] w Lublinie jako zdradę sprawy Wilna. Te wytyczne stały się podstawą późniejszej działalności. Jednak najważniejszym zadaniem stało się ratowanie ludzi przed aresztowaniem. Czyniono to głownie poprzez działalność „legalizacji” – komórki zajmującej się wyrabianiem fałszywych dokumentów. Podczas trzeciej okupacji sowieckiej wyrobiono ich ponad 20 tysięcy – od Ausweisu do „bronirowki”. Umożliwiło to zarówno unikanie poboru do Armii Czerwonej [ogłoszonego na Wileńszczyźnie], jak i chroniło [poprzez zmianę tożsamości] przed aresztowaniem. Komórka ta działała z powodzeniem do sierpnia 1945, umożliwiając późniejszą ewakuację Okręgu. Jej pozostałości funkcjonowały jeszcze w 1946. Komenda Okręgu ustaliła także zasady działania partyzantki. Oddział „Wisińcza” pod dowództwem kpt. Banasikowskiego zająć się miał ochroną ludności polskiej na Oszmiańszczyźnie, w południowej części woj. wileńskiego. Jego zadaniem była ochrona wsi przed prześladowaniami ze strony aparatu administracyjnego okupanta i opieka nad uciekinierami, szukającymi w lasach schronienia przed poborem do armii sowieckiej lub terrorem NKWD. Oddział „Solcza” pod dowództwem por. Boryczki miał operować na południu Wileńszczyzny, w okolicach samego Wilna. Do czasu spenetrowania trasy przyszłego przemarszu we wskazane rejony, oddziały „Solcza” i „Wisińcza” walczyły wspólnie na terenie Puszczy Ruskiej. Jednak już 19 sierpnia 1944 obława NKWD przeprowadzona w tych rejonach doprowadziła do niemal całkowitego rozbicia oddziału „Wisińcza” w majątku Borowe, 3 km od Dubicz. 25 sierpnia mjr „Jarema” [wycofując się do Wilna celem nawiązania bezpośredniej łączności z Komendą Okręgu] został aresztowany przez patrol NKWD. Ocalały oddział por. Boryczki przeniósł się do Puszczy Rudnickiej i tam oczekiwał na dalsze rozkazy. Wieść o tych wydarzeniach szybko dotarła do Wilna. Komendant uznał, że dalsze utrzymywanie oddziałów w nasyconym siłami wroga terenie nie rokuje szans powodzenia. W pierwszej połowie września do oddziału „Solcza” dotarła łączniczka z opracowanymi wytycznymi. Nakazywały one rozwiązać oddział, zamelinować broń i zapewnić żołnierzom bezpieczne zakonspirowanie w terenie. Po blisko dwóch tygodniach przygotowań „Solcza” została rozwiązana. Nie był to jednak koniec partyzantki. Oprócz najbardziej rozbudowanego wileńskiego zgrupowania mjr. „Jaremy”, w terenie działały jeszcze inne oddziały zbrojne. Były to często pozostałości rozbitych Brygad – jak choćby grupa pod dowództwem por. Witolda Zyndram-Kościałkowskiego „Fakira”, bądź samoistnie powstałe oddziałki, składające się z młodzieży chroniącej się przed poborem [ oddział Mariana Brancewicza „Branta”]. Inny oddział pod komendą ppor. Mariana Plucińskiego „Mścisława”, złożony głownie z żołnierzy V Brygady, działał w obwodzie święciańskim. Ppor. Marian Pluciński „Mścisław”. Wiosną 1945 przedostał się na teren Białostocczyzny i nawiązał kontakt z mjr. „Łupaszką”. Objął dowództwo 4. szwadronu w odtwarzanej V Brygadzie Wileńskiej. Po rozwiązaniu oddziału, w październiku 1945 zaprzestał działalności konspiracyjnej. Aresztowany przez UB wiosną 1946, kilka tygodni później osądzony i skazany na karę śmierci. Zamordowany 28 czerwca 1946 w białostockim więzieniu. Działała też grupa dowodzona przez ppor. Hieronima Piotrowskiego „Jura”, wywodząca się z Oddziału Rozpoznawczego KO, operująca na terenie Puszczy Nalibockiej. Oprócz nich istniało wiele innych jednostek. Jednak ich kontakty z Komendą Okręgu były sporadyczne. Ciągle dawała o sobie znać zniszczona sieć łączności. Dlatego też, wobec coraz silniejszego naporu nieprzyjaciela, dla ratowania życia żołnierzy KO wydała we wrześniu 1944 ogólny „Rozkaz Nr 1” dla wszystkich działających w terenie oddziałów z poleceniem przejścia do pracy konspiracyjnej. Dowódcy mieli zamelinować broń, a ludzi zakonspirować w terenie, utrzymując z nimi łączność. Siatka terenowa miała za wszelką cenę podporządkować sobie istniejące w polu „dzikie” oddziały w celu wykonania powyższych rozkazów. Rozkaz ten, szeroko kolportowany w terenie, miał szansę dotrzeć do większości partyzantów. Jednak tylko część z nich podporządkowała się jego zaleceniom, rzeczywistość okazała się bowiem zbyt brutalna. Łatwiej było przeżyć w lesie, broniąc się przed ścigającymi jednostkami NKWD, niż zdawać się na łaskę coraz większej sieci donosicieli, jaką NKWD-NKGB oplatała Wileńszczyznę. Jednocześnie ogłoszony na Kresach pobór do Armii Czerwonej zmuszał wielu młodych ludzi do ukrywania się. We wrześniu do sowieckiego wojska zgłaszało się nie więcej niż 20% objętych poborem. Tak rodziły się nowe oddziały, których liczbę zwiększał stale nasilający się terror okupanta. Młodych ludzi, uchylających się od służby wojskowej czy podejrzanych o przynależność do konspiracji, aresztowano, a nawet rozstrzeliwano na miejscu [ w ciągu jednego tygodnia na Oszmiańszczyźnie rozstrzelano 157 osób]. „Dzikie” oddziały, dowodzone z reguły przez ludzi niedoświadczonych, ponosiły ciężkie straty. Aby ratować najbardziej zagrożonych, KO zdecydowała się po raz kolejny zmienić dotychczasową taktykę. Konspiracja i wyrabianie fałszywych dokumentów już nie zapewniały bezpieczeństwa. Zbyt wiele osób uciekało do lasu. Dla opanowania tego ruchu ppłk Kulikowski postanowił w listopadzie-grudniu 1944 stworzyć cztery oddziały partyzanckie, tzw. Oddziały Samoobrony Ziemi Wileńskiej. Pierwszym z nich dowodzić miał rtm. Władysław Kitkowski „Grom”, „Orlicz”, były dowódca Oddziału Rozpoznawczego KO. Drugim oddziałem dowodził por. Witold Turonek „Tur”, „Tumry”, dowódca 12. Brygady AK. Trzeci stworzony został na bazie działającego oddziału pod komendą ppor. Witolda Zyndrama – Kościałkowskiego „Fakira”. Czwarty znalazł się pod komendą pchor. Jana Lisowskiego „Korsarza”. Oddziały Samoobrony tworzono zatem w oparciu o doświadczonych dowódców partyzanckich. Ich celem było podporządkowanie sobie „dzikiej” partyzantki, stworzenie z niej dużych jednostek, mogących nawiązać walkę z pacyfikującymi teren oddziałami NKWD. W ten sposób zamierzano zminimalizować straty, odzyskując przy tym kontrolę nad terenem. Było to jednak rozwiązanie krótkoterminowe. NKWD organizowało liczne obławy, wykorzystując informacje zdobyte w rezultacie wcześniejszych aresztowań. Doszło do wielu bitew i potyczek, z reguły kończących się wyjściem z okrążenia tylko części oddziałów. Remedium na to mogło być przerzucenie żołnierzy na bezpieczniejsze terytoria. Za takie uznawano wtedy Białostocczyznę. Dysponowała o wiele większymi masywami leśnymi niż Wileńszczyzna i była słabiej spenetrowana przez NKWD. W styczniu 1945 KO wileńskiego podjęła próbę wyprowadzenia na zachód dwóch dużych [ok. 150 ludzi] oddziałów Samoobrony Wileńskiej: por. „Tumrego” i por. „Orlicza”. Wydzielony z nich oddział Olgierda Wirgiasa „Wrzosa” przetarł co prawda drogę, ale w międzyczasie dwa oddziały macierzyste zostały rozbite 2 lutego 1945 w Rowinach [25 km na wschód od Nowogródka]. Nad ranem doszło do walki z otaczającymi wieś przeważającymi siłami NKWD. Z pogromu ocalało niewielu partyzantów, 82 zostało zabitych, 25 dostało się do niewoli, reszta rozproszyła się w terenie. Ocaleli obydwaj dowódcy, którzy razem z uratowanymi żołnierzami po różnych perypetiach zostali w końcu przerzuceni do centralnej Polski. Jedynie por. Hieronim Piotrowski „Jur” z kilkoma żołnierzami przeszedł zbrojnie granicę. Dwa dni po klęsce w Rowinach, 4 lutego 1945, obława NKWD rozbiła częściowo trzeci oddział Samoobrony dowodzony przez „Fakira”, który zginął w walce. 23 lutego tropiony nieustannie oddział pod nową komendą Włodzimierza Mikucia „Jaremy” został doszczętnie rozbity we wsi Ławże [gm. Turgiele]. Pod wrażeniem klęsk, jakie poniosła polska partyzantka, straciwszy kontakt z Komendą, dowódca czwartego oddziału por. Lisowski „Korsarz” podjął decyzję o poddaniu się Sowietom. Nawiązawszy kontakt z wileńskim NKWD ujawnił podległych sobie żołnierzy. Część z nich, mimo udzielonych przez stronę sowiecką gwarancji, została aresztowana, części zaś udało się ewakuować do Polski centralnej. Także terenowa siatka AK nastawiona była na ochronę ludności polskiej. Przykładowo OD-23, czyli Ośrodek Dywersyjny Ignalino, zabezpieczał ludzi biorących udział w konspiracji. Chroniono nie tylko własnych żołnierzy, ale także zabłąkanych w terenie partyzantów czy uciekinierów. Przyjmowano ich na meliny, wyposażano na własną rękę w dokumenty. W razie potrzeby organizowano patrole dywersyjne rozprawiające się ze szczególnie dokuczliwymi donosicielami. Tymczasem Komenda przeżyła kolejną falę aresztowań. 8 stycznia 1945 NKGB zatrzymało w zasadzce Komendanta Okręgu, ppłk. Juliana Kulikowskiego „Ryngrafa”. W ślad za nim aresztowano innych członków K-dy Okręgu. Nowym Komendantem został mjr Stanisław Heilman „Wileńczyk”. Stanął on przed wielkim dylematem, 8 lutego dotarł bowiem do Wilna dekret Prezydenta RP, odnoszący się do rozkazu Dowódcy AK o rozwiązaniu organizacji [ Dekret – ogłoszony przez radio – był pierwszym sygnałem o zmienionej sytuacji Okręgu, do tej chwili nie udało się bowiem nawiązać bezpośredniej łączności z KG AK i z Rządem RP w Londynie. Rozkazy te były więc spóźnione albo nie docierały w ogóle. O sytuacji politycznej sztab dowiadywał się z oficjalnej prasy i z nasłuchów radiowych. W związku z tym Komendant Okręgu mjr „Wileńczyk” wydał 18 lutego „Rozkaz nr 10”, dotyczący rozwiązania Armii Krajowej. Wydrukowano go w 120 egzemplarzach i rozesłano w głąb struktur organizacyjnych poprzez częściowo już odbudowaną sieć łączności. Rozkaz ten był tylko formalnością. Nie poszły za nim żadne konkretne wytyczne – zachowano istniejące struktury. Sztab Komendy uznał, że w obliczu zbliżającej się konieczności opuszczenia Wileńszczyzny, łatwiej i bezpieczniej będzie ewakuować zwartą organizację niż pozwolić ludziom wyjeżdżać na własną rękę. Jednocześnie wileńskie NKWD, wykorzystując zamieszanie wywołane zmienioną sytuacją międzynarodową, wystąpiło z propozycją rozmów. Ich efektem miało być doprowadzenie do faktycznego rozwiązania AK, ujawnienie jej członków i obietnica zakończenia wszelkiej działalności. W zamian Sowieci oferowali bezpieczny wyjazd do Polski centralnej. Rozmowy z NKWD nie przyniosły jednak żadnego efektu. Strona polska nie ufała Sowietom, którzy do tej pory złamali wszystkie swoje obietnice. 27 marca 1945 kolejny Komendant Okręgu, mjr Stanisław Heilman „Wileńczyk” został aresztowany. Kierownictwo Okręgu Wileńskiego przejął mjr Antoni Olechnowicz „Pohorecki” i za tą postacią Okręg był już związany do końca swego istnienia. Nowy Komendant natychmiast podjął rozpoczętą już wcześniej akcję przygotowania struktur Okręgu do ewakuacji na teren Polski centralnej. Ppłk Antoni Olechnowicz „Pohorecki”. Doprowadził do udanej ewakuacji Okręgu na tereny Polski centralnej i w oparciu o żołnierzy i oficerów wileńskiej AK odbudował struktury Okręgu. Nawiązawszy bezpośredni kontakt ze sztabem Naczelnego Wodza podporządkował mu podległe sobie jednostki, omijając w ten sposób rozkaz o rozwiązaniu AK. Podlegli mu żołnierze działali do połowy 1948, kiedy to Okręg został ostatecznie rozbity przez UB w ramach „Akcji X”. W terenie działały podległe mu słynne oddziały partyzanckie: V Brygada Wileńska mjr. „Łupaszki”, i VI Brygada dowodzona przez por. „Wiktora”, a od października 1946 przez kpt. „Młota”; działała też sieć wywiadowcza. Ppłk „Pohorecki” został aresztowany i skazany w pokazowym procesie na karę śmierci. Zamordowany 8 lutego 1951 w więzieniu mokotowskim w Warszawie. W kwietniu 1945 udało się wreszcie nawiązać łączność z KG AK [a właściwie z Delegaturą Sił Zbrojnych na Kraj]. Pierwszym otrzymanym stamtąd rozkazem było polecenie natychmiastowej ewakuacji całości Okręgu na tereny Polski centralnej. Komenda Okręgu podjęła następujące działania: a) Komórka legalizacyjna Okręgu, jako najistotniejsza przy ewakuacji, podzielić się miała na dwie części. Pierwsza, pod kierownictwem ppor. Michała Warakomskiego „Piotra”, miała wyjechać do Polski centralnej w najbliższym możliwym terminie celem znalezienia odpowiednich lokali i rozpoczęcia działalności ułatwiającej zalegalizowanie się żołnierzy AK w Polsce. Część druga, pod dowództwem Romualda Warakomskiego „Hilarego”, pozostać miała w Wilnie i dalej zabezpieczać działalność Okręgu. b) Kwatermistrz Okręgu por. Kazimierz Pietraszkiewicz „Konrad” miał według własnego rozpoznania podzielić ludzi z Oddziału IV na grupki, które zajmą się przerzucaniem do Polski części skarbca Okręgu. c) W Wilnie pozostać mieli aż do odwołania: szef sztabu Komendy Okręgu mjr Wincenty Chrząszczewski „Ksawery” jako Komendanta Okręgu, szef Oddziału I por. Bolesław Nowak „Majewski” oraz szef Oddziału II ppłk NN „Cichy”, obydwaj wraz z podległymi im oficerami. Zespół ten stanowić miał trzon ewentualnej przyszłej konspiracji. d) W Wilnie pozostać miało główne archiwum Okręgu [liczono się widocznie z możliwością jego późniejszego odzyskania]. e) W Polsce centralnej miano utworzyć bazę dla przerzuconych żołnierzy z wydzielonych wyżej komórek. Rozpoczęła się skoordynowana akcja przerzutu całości sprzętu i ludzi Okręgu. Wytypowani do ewakuacji żołnierze przejeżdżali granicę, korzystając najczęściej z fałszywych kart ewakuacyjnych, masowo wyrabianych przez wileńską „legalizację”. Często zabierali ze sobą broń krótką, a czasami inne materiały organizacyjne. Po przekroczeniu granicy byli przyjmowani przez komórkę odbiorczą [najczęściej w Białymstoku], a następnie kierowani w głąb Polski. Podawano im kontakty w terenie. Często także zaopatrywano ich w nowe komplety dokumentów, które umożliwiały im zmianę tożsamości, co pozwalało im ukryć swoje dawne powiązania. Por. Witold Turonek „Tur”, „Tumry”, ur. 05 X 1916 Janopol, pow. Brasław na Wileńszczyźnie. Syn Stefana i Konstancji. W VI 1935 ukończył w Drui gimnazjum uzyskując świadectwo dojrzałości. Od 1 X 1935 do VIII 1938 w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Maz. – Komorowie. Promowany na stopień ppor. sł. st. piechoty 1 X 1938 z przydziałem do 77 pp w Lidzie na stanowisko d-cy plutonu w 7 kompanii III baonu. W VIII 1939 skierowany z 77 pp do Ośrodka Zapasowego 19 DP w Lidzie. Brał udział w grupie ppłk. Z. Blumskiego w walkach z sowieckim okupantem w rejonie Grodna i Sejn. 23 IX 1939 wraz z oddziałem przekracza granicę polsko-litewską. Internowany w obozie Birstonas nad Niemnem, skąd w X 1939 uciekł. Ukrywał się w majątku rolnym Kukle pow. Utene, gdzie pracował jako robotnik rolny. W VI 1941 r. po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej prowadzi działalność konspiracyjną wśród Polaków na Litwie. W VI 1942 skierowany na przymusowe roboty do Niemiec. Ucieka z transportu i przedostaje się do Wilna. Po uzyskaniu kontaktów konspiracyjnych z AK Wilno zostaje w VI 1942 skierowany na teren Obwodu AK Oszmiana w Inspektoracie „F” z zadaniem zorganizowania regularnych drużyn i plutonów konspiracyjnych oraz zintensyfikowania akcji dywersyjnych. Oficjalnie zatrudniony jako administrator majątku Bołtupie. Od IX 1942, komendant Wojskowego Ośrodka Pogotowia Bojowego „O” – Oszmiana. Jednocześnie z-ca komendanta Obwodu AK Oszmiana. Od II 1943 do II 1944 komendant Obwodu /Ośrodka/AK Oszmiana. Od II 1944 d-ca III Oddziału Partyzanckiego AK przekształconego w IV 1944 w 8 Brygadę Oszmiańską AK. Od II 1944 do VIII 1944 dowod ził samodzielnymi działaniami zbrojnymi oraz uczestniczy na czele 8 Brygady AK w walce z Niemcami w składzie 3 Zgrupowania AK mjr. Cz. Dębickiego „Jaremy”. Bierze udział w operacji „Ostra Brama”. Awansowany do stopnia por. sł. st. 11 XI 1944. Po wejściu A. Cz. utworzył oddział part. AK, z którym w połowie XI 1944 wyrusza w pole. Walczy z wojskami sowieckimi. W II 1945 po ciężkich bojach z NKWD pod Rówinami oddział zostaje rozbity. W czasie walk zostaje ranny w twarz. Wydostał się z okrążenia wyprowadzony przez swoich żołnierzy. Następnie przedostaje się do Wilna. Był intensywnie poszukiwany przez NKWD. Przy pomocy komórki legalizacyjnej AK Wilno pod przybranym nazwiskiem Witold Wiltos w III 1945 wyjechał transportem repatriacyjnym do Polski. Początkowo zamieszkiwał w Wyrzysku k/Bydgoszczy, gdzie do VII 1945 pracował jako komisarz ziemski. W końcu lipca 1945 wyjechał do Lęborka k/Gdańska i podjął pod rodowym nazwiskiem pracę jako kierownik młyna we wsi Nowa Wieś k/Lęborka. Utrzymywał kontakty z mjr./ppłk. A. Olechnowiczem „Pochoreckim”. Zatrzymany przez funkcj. Wydziału III WUBP w Gdańsku 06 XII 1948 i uwięziony w areszcie WUBP w Gdańsku. Postanowienie o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztowania wydaje z datą 08 XII 1948 WPR Gdańsk. Po ciężkim śledztwie postawiony przed WSR Gdańsk sygnatura akt Sr. 374/49, który wyrokiem z dnia 30 XII 1949 skazał go na karę 7 lat więzienia z art. 86 § 2 KKWP. Po procesie więziony w ZK Gdańsk, skąd zostaje przetransportowany do CWK we Wronkach i tu osadzony 23 IX 1950. Początek wykonania kary 08 XII 1948, upływ kary 08 XII 1955. Zwolniony warunkowo z CWK Wronki w X 1954. Po odzyskaniu wolności powraca do Nowej Wsi. Inwigilowany przez UB, wyjechał do Szczecina, gdzie podejmuje pracę zawodową. Studiował zaocznie w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu, uzyskując dyplom mgr-a ekonomii. W latach sześćdziesiątych mieszkał i pracował w Tarnowie, skąd wyjechał do Rzeszowa i tu zamieszkał na stałe. Podejmuje pracę zawodową na stanowisku kierownika działu ekonomicznego w Zakładach Lamp Wyładowczych „Polam” w Rzeszowie. W 1960 na jego wniosek przeprowadzono postępowanie rehabilitacyjne. NSW w Warszawie wydaje postanowienie o uchyleniu wyroku wydanego przez b. WSR Gdańsk 30 XII 1949, a skazanie uznano za niebyłe. W pełni zrehabilitowany. Zmarł w Rzeszowie 22 XII 1977 r.. Pochowany na miejscowym cmentarzu. Żonaty z Haliną z d. Bykowska. Odznaczony: VM kl. 5 nr leg. 12405, KW. Należał do grona najwybitniejszych dowódców AK na Wileńszczyźnie. W okresie tym oba sąsiadujące Okręgi – Nowogródzki i Wileński – współpracowały w akcji przerzucania ludzi na teren Polski centralnej, choć często współpraca ta polegała na organizowaniu transportu przez Wilno dla żołnierzy z Nowogródczyzny, którzy takich możliwości logistycznych [jak choćby „legalizacja”] nie mieli. W okresie do czerwca 1945 ewakuowano przez granicę transportami repatriacyjnymi nowogródzkie oddziały NN „Piętki”, Ryszarda Kiersnowskiego „Puchacza” czy ppor. Jana Wiśnicza „Lwa” z Obwodu Lida, a z powiatów Baranowicze i Nieśwież przerzucono co najmniej 300 ludzi. W maju, po zorganizowaniu placówek odbiorczych po drugiej stronie granicy, w obu Okręgach przerzut ruszył pełną parą. W każdym transporcie repatriacyjnym przerzucano co najmniej kilkudziesięciu żołnierzy AK. Podjęto także akcję przerzucania przez „zieloną granicę” całych uzbrojonych oddziałów. Akcja ta, rozpoczęta jeszcze na początku 1945, kontynuowana była – z dużym powodzeniem – do końca jesieni. Przetarty został szlak przez Grodzieńszczyznę, prowadzący do Puszczy Białowieskiej. Szlakiem tym zaczęto przerzucać poszczególne oddziały. Akcję rozkładano zazwyczaj na kilka etapów. Pierwszym było skoncentrowanie w wyznaczonym punkcie kilku jednostek dotąd działających samodzielnie. W Komendzie Okręgu zapewne panowało przeświadczenie, że większe ugrupowania bezpieczniej przejdą granicę niż niewielkie oddziałki. Przy tym skracano okres największego ryzyka. Podporządkowane „dzikie” oddziały oraz jednostki Okręgu udawały się na miejsca koncentracji. Stamtąd wędrowały prowadzone przez doświadczonych przewodników w kierunku granicy. Po jej przejściu były przyjmowane przez placówki Okręgu Białostockiego lub przez oficerów Okręgu Wileńskiego z por. Adamem Boryczką „Tońką” na czele. 18 lipca 1944 r. kpt. Adam Boryczka „Tońko” na czele VI Brygady Wileńskiej zbliża się do Puszczy Rudnickiej unikając sowieckiej obławy. Pierwszym znanym oddziałem, który wiosną 1945 przekroczył „zieloną granicę” była 60-osobowa kompania NN „Chorążego”. Pod koniec lipca tą samą trasą przeszła grupa składająca się z trzech oddziałów: „Siódemka Wilhelma” dowodzona przez Aleksandra Alesionka „Pioruna”, złożona z żołnierzy VII Wileńskiej Brygady AK, oddział sierż. NN „Maroczego”, złożony z żołnierzy III Brygady oraz grupa sierż. Władysława Janczewskiego „Lalusia” – razem ok. 50 żołnierzy [według innych danych ok. 160 ludzi]. Inna udana przeprawa nastąpiła we wrześniu 1945. 20-osobowy oddział dowodzony przez sierż. Wojnicza „Żuka” dotarł bez przeszkód na teren Obwodu Sokółka, gdzie przejęły go placówki terenowe Okręgu Białostockiego. Inne oddziały nie miały takiego szczęścia… Oddział Edwarda Czeszumskiego „Edka” pozostawał bez łączności z KO od listopada 1944. Kiedy w końcu nawiązał kontakt z Okręgiem i przygotował się do przerzutu, został 6 czerwca 1945 doszczętnie rozbity przez jednostkę NKWD we wsi Nowosady. Co najmniej 30 żołnierzy zginęło [część z nich Sowieci rozstrzelali po schwytaniu]. W czerwcu 1945 w Warszawie mjr Antoni Olechnowicz „Pohorecki” złożył na piśmie raport z działalności Okręgu. O nastawieniu oficerów Komendy Okręgu do rzeczywistości, która zapanowała w Europie pod koniec wojny, niech świadczy taki oto fragment: „Szliśmy tą samą drogą, drogą ciernistą, ale jedynie uczciwą, nie wsiadaliśmy do mijających nas ani czarnych, ani czerwonych aut; p. Mikołajczyk wsiadł do jednego z pierwszych czerwonych, więc niech uważa, jeśli go dogonimy”. Jasno z tego wynika niechęć do włączenia się w dialog z komunistami. Ta bezkompromisowa postawa zaważyła na decyzji o zachowaniu struktur Okręgu także po jego ewakuacji, w celu wykorzystania ich w przyszłej walce o Polskę. Jednocześnie raport określał siły Okręgu pod okupacją sowiecką: „dotychczas na terenie [Wileńszczyzny] pozostało: a. oddziały – około 400 ludzi – uzbrojeni b. siatka – około 1000 ludzi – uzbrojeni c. około 2 tys. ludzi spoza AK, nie mogących legalnie opuścić terenu”. Tymczasem w lipcu 1945 w Wilnie nastąpiła wsypa resztek Komendy Okręgu. 16 lipca aresztowany został Komendanta Okręgu mjr Wincenty Chrząszczewski „Ksawery”, „Kruk”. W sierpniu wpadła także wileńska placówka „legalizacji”. Był to praktycznie koniec działalności AK na Wileńszczyźnie na większą skalę. Pozostała co prawda i działała do 1946 siatka wywiadowcza „Auszra”, przejmując częściowo „legalizację”, ale była to już działalność ograniczona. Okręg w swojej masie przeniósł się do Polski „lubelskiej” i tam wznowił działalność. Puszcza Rudnicka, sierpiń 1944 r. Oddziały „Solcza” (pod dowódctwem kpt. Adama Boryczki „Tońki”) i „Wiśnicza” (pod dowództwem por. Edmunda Banasikowskiego „Jeża”) przedzierają się „do Polski”, uciekając przed sowiecką niewolą. Na terenie Wileńszczyzny pozostały natomiast, pozbawione kontaktu z przełożonymi, resztki struktur Okręgu. Działały też nadal oddziały partyzanckie zasilane przez ludzi chcących uniknąć poboru lub ukrywających się przed NKWD. Los tych „ostatnich żołnierzy” był tragiczny. O ile jeszcze w 1945 mogli oni liczyć na pomoc siatki konspiracyjnej i przerzucenie na inne tereny, to później możliwości te się skończyły. Do połowy 1946 partyzantka ta prowadziła aktywną działalność, potem zamieniła się w grupy samoobrony. Likwidowano agentów NKWD i donosicieli, palono akta administracyjne, „przestrzegano” przed nadgorliwością urzędników, a nawet prowadzono tak spektakularne akcje, jak chronienie naturalnej bazy partyzantów [czyli lasu] przed zniszczeniem, wysadzając w powietrze tory, którymi wywożono wyrąbane drzewo [NKWD robiło wtedy liczne przesieki w lasach Wileńszczyzny, aby w ten sposób ograniczyć ruch oddziałów partyzanckich – podobne „pomysły” realizowali wcześniej Niemcy]. Od 1947 ograniczono się tylko do walki o przetrwanie. Budowano w lasach i we wsiach utajnione bunkry, korzystając przy tym z pomocy miejscowej ludności [coraz częściej już nie żołnierzy siatki AK, bo tych w pierwszym rzędzie dotknęły uderzenia NKWD], często zmieniano teren, unikając licznych obław. Coraz wyraźniej zacierały się istotne do niedawna różnice. Polacy walczyli niejednokrotnie w oddziałach partyzantki litewskiej, a Litwini w oddziałach polskich. Czasem też można było spotkać dezerterów z Armii Czerwonej i uciekinierów z obozów jenieckich. W terenie działały też bandy rabunkowe, te jednak były tępione bez litości zarówno przez podziemie, jak i władzę sowiecką. Do walki z partyzantką NKWD rzuciło tak zwane „zielone oddziały”, szczególnie intensywnie działające w latach 1945-1946. Były to prowokacyjne grupy złożone z żołnierzy NKWD, udające dezerterów z Armii Czerwonej lub żołnierzy ROA gen. Własowa. Ich sposobem „walki” był podstęp i zdrada. Po nawiązaniu łączności z partyzantami, „zielony oddział” przebywał z nimi przez kilka dni [w szczególnych wypadkach przeprowadzano nawet wspólne akcje], co służyło uśpieniu czujności. Po niedługim czasie dochodziło zazwyczaj do zaproszenia partyzantów na sute przyjęcie, zorganizowane pod pretekstem np. imienin dowódcy. Podczas takiego „przyjęcia” mordowano większość partyzantów, zachowując przy życiu nielicznych – tym miano następnie zorganizować pokazowe procesy. Por. Edmund Banasikowski „Jeż”. Zimą 1946/47 zadano dalsze ciosy polskim oddziałom, stosując równocześnie wzmożoną kontrolę miejscowej ludności i uniemożliwiając w ten sposób jej współpracę z partyzantami. Jedna z ostatnich grup, złożona z dawnych żołnierzy Związku Wolnych Polaków [części AK] została w Wielki Piątek 1947 zlikwidowana przez oddział NKWD. W latach następnych ucieczka do lasu nie była już sposobem na przetrwanie. Z bronią w ręku pozostały tylko jednostki. Niewiele jest na ten temat informacji, wiadomo jedynie, że jeszcze w latach 1948-1952 oddziały milicji i NKWD likwidowały niewielkie „biełopolskie bandy”. Zapewne były to grupki dawnych partyzantów, ukrywających się jeszcze w leśnych bunkrach, próbujących przetrwać „do lepszych czasów”. Tymczasem na terenie Polski centralnej odbudowały się struktury Okręgu Wileńskiego. Ostatni Komendant Okręgu ppłk Antoni Olechnowicz „Pohorecki” postanowił nie rozwiązywać całkowicie struktury Komendy Okręgu, a resztę członków organizacji zwolnić tymczasowo z wszelkich funkcji, traktując ich jako potencjalnych żołnierzy. W porozumieniu z całym sztabem podjął też decyzję o niewłączaniu się w struktury powstałego właśnie WiN-u. Nowa organizacja obejmowała tylko tereny „Polski Ludowej”, bez Kresów. Struktura taka i wyrażające się w niej stanowisko polityczne było dla Wilnian nie do przyjęcia. Odtworzone w Polsce centralnej struktury Okręgu składały się ze sztabu oraz dwóch komórek – „legalizacji” i kwatermistrzowskiej. Wynikało to z charakteru podjętej działalności, czyli głębokiego zakonspirowania kadr organizacyjnych i udzielania jak najdalej idącej pomocy żołnierzom siatki. Pod koniec 1945 nawiązano kontakt ze Sztabem Naczelnego Wodza w Londynie. Otrzymane stamtąd rozkazy potwierdziły słuszność podjętych decyzji. Okręg Wileński pozostał jako niezależna siatka konspiracyjna na terenie Polski, przy czym miał nadal prawo używać nazwy „Okręg Wileński Armii Krajowej”. Naczelny Wódz potwierdził więc tym samym odwołanie rozkazu o rozwiązaniu AK i nakazał dalszą pracę. Podstawą miało być utrzymanie siatki w konspiracji i tworzenie z niej zaplecza dla ewentualnej dalszej walki. Jednocześnie siatka wileńska otrzymała polecenie zbierania wiadomości dla Rządu RP w Londynie, dotyczących głównie problematyki polityczno-społecznej. Jako siedzibę sztabu Okręgu wyznaczono Gdańsk. Było to miasto portowe, „okno na świat”, zasiedlone w dużej mierze repatriantami z Wileńszczyzny. W grudniu 1945 Komendant Okręgu nawiązał kontakt z mjr. Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką”, który od tego czasu podporządkował Okręgowi swoje oddziały partyzanckie i rozpoczął działalność także na Pomorzu. Pierwsza większa wsypa w szeregach organizacji nastąpiła w kwietniu 1946. Aresztowano kilku oficerów Komendy, rozbito częściowo sieć łączności i zlikwidowano rodzącą się komórkę propagandowo-informacyjną, dowodzoną przez por. Feliska Selmanowicza „Zagończyka”. Dopiero pod koniec tego roku udało się ponownie podjąć działalność. W początkach 1947 roku ppłk Olechnowicz osobiście udał się na Zachód, aby wspólnie z przedstawicielami Rządu RP, opracować dalszy plan działania. Nowe zadania dla Okręgu określały je dwutorowo. Przede wszystkim należało budować struktury konspiracyjne, pomagać żołnierzom i oficerom, legalizować zagrożonych aresztowaniem. Żołnierze i oficerowie, którzy zdecydowali się dalej prowadzić działalność konspiracyjną, tworzyli tzw. „Ośrodek Mobilizacyjny Okręgu Wileńskiego AK”. Mieli utrzymywać pomiędzy sobą łączność, prowadzić zajęcia samokształceniowe, przekazywać informacje i „być gotowym do podjęcia działań zbrojnych”. Działalność Okręgu w tym zakresie przypominała działalność AK podczas okupacji niemieckiej czy sowieckiej. Tylko brak oddziałów Kedywu i rozwiniętej aktywności wydawniczej nie pozwala uznać tego okresu za pełną kontynuację działalności poprzedniej. Drugim zadaniem otrzymanym przez Okręg było zbudowanie siatki wywiadowczej i przekazywanie w miarę pełnych danych z toku życia politycznego, gospodarczego, społecznego i wreszcie wojskowego komunistycznej Polski. Do realizacji tego zadania ppłk „Pohorecki” powołał por. Zygmunta Szymanowskiego „Bza”. Utworzona z żołnierzy konspiracji wileńskiej siatka wywiadowcza zdobywała i przekazywała na Zachód cenne informacje, których wartość docenił nie tylko Rząd RP, ale i Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, infiltrujący kanały przerzutowe na Zachód. Doprowadziło to w efekcie do jednej z największych akcji MBP skierowanych przeciwko polskiemu podziemiu – „Akcji X”. Rozpoczęta w połowie 1948, w swoich kolejnych rzutach i „mutacjach” trwała praktycznie do roku 1956. Łącznie aresztowano ponad 6 tys. ludzi, kilkadziesiąt osób skazano na śmierć. Praktycznie wszystkich repatriantów z Wileńszczyzny otoczono kontrolą i „opieką”, którą jeszcze w latach 80-tych kontynuowały MO i SB! Cała Komenda Okręgu została skazana na karę śmierci. Wyroki wykonano prawie na wszystkich skazanych, w tej grupie znaleźli się ppłk Antoni Olechnowicz „Pohorecki”, mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, por. Lucjan Minkiewicz „Wiktor”, por. Wacław Walicki „Tesaro”, por. Henryk Borowski „Trzmiel”, por. Wiktor Kuczyński „Wiktor”, por. Jerzy Łoziński „Jerzy”, por. Edmund Zbigniew Bukowski „Zbyszek” i wielu, wielu innych. Dr Piotr Niwiński Powyższy tekst, autorstwa dr Piotra Niwińskiego – historyka gdańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, pochodzi z pracy zbiorowej: „Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku”, Warszawa 2002. Bardzo dziękuję autorowi za wyrażenie zgody na publikację. Armia Krajowa na Nowogródczyźnie po lipcu 1944 Niepowodzenie operacji „Ostra Brama” i rozbrojenie oddziałów Armii Krajowej pod Wilnem w lipcu 1944 było prawdziwym ciosem dla Nowogródzkiego Okręgu AK. Pod Wilnem znalazło się około żołnierzy Okręgu „Nów”. Znaczna ich część została po rozbrojeniu wywieziona do Kaługi, a stamtąd – po odmowie złożenia rosyjskiej przysięgi wojskowej – do obozów w lasach podmoskiewskich. Mobilizacja sił AK do akcji „Burza” ujawniła wobec sowieckiej agentury żołnierzy i terenowych dowódców AK. Ci, którzy uniknęli rozbrojenia i powracali obecnie do swoich domów, byli poszukiwani przez NKWD. Fakt przynależności do Armii Krajowej traktowany był przez władze sowieckie jako ciężkie przestępstwo. W terenie działały grupy operacyjne NKWD dokonujące aresztowań AK-owców, członków ich rodzin oraz wszystkich Polaków podejrzanych o sprzyjanie Armii Krajowej. Jednocześnie na terenach anektowanych władze sowieckie bezprawnie ogłosiły pobór ludności [obywateli polskich] do Armii Czerwonej. Polacy, jak też znaczna część Białorusinów, nie zamierzali ginąć w obcych mundurach za obcą sprawę i masowo uchylali się od poboru, byli wyłapywani przez sowieckie grupy operacyjne, tzw. „chapunów”. Jak wynika z sowieckich raportów z Lidy oraz miast-siedzib rejonów, codziennie w teren wyjeżdżały grupy operacyjne NKWD z zadaniem dokonywania aresztowań i chwytania poborowych. Każda z nich zabijała lub aresztowała od kilku do kilkudziesięciu ludzi. Dochodziło przy tym do doraźnych egzekucji i pacyfikacji. Powszechne było strzelanie do uciekających i znęcanie się nad rodzinami osób ukrywających się [np. 22 sierpnia 1944 koło Klukowicz zastrzelono 40 osób, 23 sierpnia w chutorze Kołodziszki – 27 osób, a 7 aresztowano, 11 września w m. Grodzie zastrzelono 14 i aresztowano 11 osób, w dniach 17-29 grudnia na terenie gmin Ejszyszki i Orany aresztowano 360 osób, a 16 zastrzelono, 19 stycznia 1945 w rejonie Chlebowców zastrzelono 22 osoby i aresztowano 11, 7 lutego podczas operacji w Puszczy Lipiczańskiej zabito 34 osoby, 441 aresztowano]. O skali sowieckiego terroru mogą świadczyć rozmiary operacji przeprowadzonej w dniach 15 marca – 12 kwietnia 1945 na terenie dwóch obwodów administracyjnych przez jednostki dwóch dywizji NKWD [zabito wówczas 109 i aresztowano 5245 osób, przy stracie zaledwie 6 zabitych i 10 rannych funkcjonariuszy NKWD]. W takich warunkach na terenie Nowogródczyzny dochodziło do ponownego odtwarzania polskiej pracy niepodległościowej pod nową okupacją sowiecką. Nowym Komendanta Okręgu mianowany został ppłk cc Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”. Ppłk dypl. cc Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”. Ppłk dypl. cc Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”. Jeden z pierwszych partyzantów II wojny światowej – oficer Oddziału Wydzielonego WP mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. W grudniu 1939 przedostał się do Wojska Polskiego odtwarzanego we Francji. Współtwórca idei powstania polskich wojsk spadochronowych i „cichociemnych”. Po skoku do Kraju [27/ oficer K-dy Gł. AK. Od marca 1944 dowodził zgrupowaniem „Nadniemieńskim” w Nowogródzkim Okr. AK. Ciężko ranny 24 czerwca 1944 w bitwie z Niemcami pod Dyndyliszkami [stracił prawą rękę]. Twórca koncepcji operacji „Ostra Brama”. Po rozbrojeniu oddziałów AK pod Wilnem przez Sowietów, mianowany Komendanta Okr. AK Nowogródek. Poległ wraz z 36 podkomendnymi w starciu z wojskami NKWD 21 sierpnia 1944 pod Surkontami. Odznaczony: VM V klasy, KW x 2. Przystąpił do odtwarzania Komendy Okręgu i organizowania struktur AK w terenie. Jednak już 21 sierpnia 1944 poległ wraz z 36 podkomendnymi w Surkontach, zaatakowany przez pododdziały 32. zmotoryzowanego pułku strzeleckiego Wojsk Wewnętrznych NKWD. Funkcję Komendanta Okręgu przejął wówczas dotychczasowy szef sztabu kpt./mjr Stanisław Sędziak „Warta”, Dopiero jemu udało się unormować pracę Okręgu Nowogródek. Odtworzył Komendę Okręgu, uruchomił pracę Oddziału V [łączność], Biura Informacji i Propagandy, nawiązał też stały kontakt z odtworzonymi komendami ośrodków terenowych AK oraz sąsiednimi Okręgami Wilno i Białystok. Niestety, już w listopadzie 1944 zagrożony aresztowaniem musiał przenieść się na teren sąsiedniego Okręgu AK Białystok. Po nim funkcję Komendanta sprawował rtm. Jan Skorb „Boryna” [do kwietnia 1945], następnie zaś ppor. Ludwik Nienartowicz „Mazepa” [do sierpnia 1945]. Rtm. Jan Skorb „Boryna”. Od stycznia do marca 1945 Komendanta Okręgu Nowogródzkiego AK. Aresztowania NKWD spowodowały jednak straty nie do odrobienia. Bardzo szybko aresztowani zostali oficerowie Komendy Okręgu: I zastępca Komendanta kpt. Władysław Stawowski „Sawa” [zmarł w obozie w 1956], szef sztabu [?] kpt. Stanisław Rybka „Ikar”, „Brożyna” [zamordowany w więzieniu w Lidzie], szef saperów por Józef Łubikowski „Sybirak” [skazany na karę śmierci], por. Józef Orechwo „Już” [skazany na wieloletnie łagry], szef BiP Janusz Wroński „Janosik” [skazany na więzienie w łagrach]. Już 8 września 1944 grupa operacyjna NKWD i NKGB zlikwidowała we wsi Zalesie [pow. Lida] radiostację Komendy Okręgu. Po tej wpadce nie zdołano już odtworzyć łączności taktycznej Okręgu. Łączność Okręgu „Nów” utrzymywana była za pośrednictwem Oddziału V sąsiedniego Okręgu AK „Pełnia” [Białystok]. Zgodnie z rozkazem KG AK Komenda Okręgu dążyła do zdemobilizowania istniejących jeszcze pozostałości oddziałów partyzanckich AK. Okazało się to jednak niemożliwe, gdyż masowe aresztowania prowadzone przez NKWD powodowały, iż coraz większa liczba osób musiała się ukrywać. Nie mając innej możliwości przetrwania, ludzie ci łączyli się w zbrojne grupy, stale zasilające partyzantkę. Najsilniejsze ośrodki polskiego zorganizowanego oporu powstały jesienią 1944 w powiecie lidzkim. Określane były jako „Zgrupowanie Południe” i „Zgrupowanie Północ” [przez pojęcia te należy rozumieć całość sił konspiracyjnych i partyzanckich AK z danego terenu]. Dowodzili nimi doświadczeni dowódcy z okresu okupacji niemieckiej: ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner” i ppor. Jan Borysewicz „Krysia”. Por. Jan Borysewicz „Krysia”, „Mściciel”. Por. Jan Borysewicz „Krysia”, „Mściciel”. Uczestnik wojny obronnej w 1939. Dowódca oddziału partyzanckiego nr 314, na bazie którego powstał II/77. pp AK. Zaczynał partyzantkę z 7 ludźmi, po roku miał w swoim baonie 650 świetnie uzbrojonych żołnierzy. Niezwykle popularny wśród ludności i partyzantów AK, odnotował na swym koncie szereg udanych działań bojowych przeciw niemieckim siłom okupacyjnym. Od maja 1944 Komendant Zgrupowania „Północ” [II i V/77. pp AK]. Po lipcu 1944 kontynuował działalność na Ziemi Nowogródzkiej. Poległ 21 stycznia 1945 pod Kowalkami w zasadzce grupy operacyjnej 105. pułku pogranicznego NKWD. Jego ciało Sowieci obwozili po wsiach i miasteczkach Ziemi Lidzkiej – wystawiano je na pokaz na rynku w Naczy. Podlegające im oddziały wykonały szereg akcji z zakresu samoobrony przed NKWD, a nawet u derzeń odwetowych i dywersyjnych. Między innymi we wrześniu 1944 w odwet za zbrodnie popełniane przez Sowietów na ludności polskiej, przeprowadzono dwie duże operacje dywersyjne [oddziały „Zgrupowania Południe” przeprowadziły 12 dywersji na kolei, zaś oddziały „Zgrupowania Północ” zniszczyły 9 mostów]. Na terenie „Zgrupowania Południe” operowały następujące oddziały partyzanckie: oddział ppor. „Ragnera”, ppor. Józefa Jagielskiego „Piona”, i kpr. Witolda Hładkiego „Gila”, grupa sierż. Wacława Pawłowskiego „Zawiei” oraz patrole plut. Tadeusza Orwida „Kuby”, sierż. Witolda Skawińskiego „Kuny”, i NN „Karasia”. Na terenie „Zgrupowania Północ” działały: osobista drużyna przyboczna por. „Krysi”, oddziały i grupy ppor. Czesława Stankiewicza „Komara”, ppor. Józefa Chiniewicza „Groma”, ppor. Czesława Stecewicza „Śmiałego”, plut. Michała Tetiańca „Myśliwego”, kpr. Więckiewicza „Zemsty”, kpr. Adama Łoszakiewicza „Iskry”, kpr. Ryszarda Kiersnowskiego „Puchacza”, kpr. Józefa Zarzyckiego „Piętki” i kpr. Michała Nawrockiego „Wrzosa”, NN „Hajduka”, NN „Filara”, NN „Poręby”. W powiecie szczuczyńskim operowały oddziały kpr. Werenowiszcza „Kuny”, sierż. Bolesława Koleśnika „Smoka”, Stanisława Rytkowskiego „Wodnego” i Bronisława Mickiewicza „Niedźwiedzia”, w ośrodku Iwje-Juraciszki grupy Huleckiego „Wiatra”, Antoniego Dona „Jaskółki”, ppor. Jana Wasiewicza „Lwa”, ppor. Józefa Sylwanowicza „Listka”, pchor. Eryka Barcza „Eryka”, kpr. Bolesława Zabłockiego „Oczka”, Józefa Ussa „Śmigła”, a przede wszystkim 1. Oddział Samoobrony Czynnej Ziemi Wileńskiej ppor. Hieronima Piotrowskiego „Jura”. W powiecie baranowickim i nieświeskim działały oddziały: sierż. Czesława Rymaszewskigo „Nagana”, plut. Jana Kanceralczyka „Skiby”, sierż. Michała Modzelewskiego „Miszki”, plut. „Obiego”. Ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. Ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. Przedwojenny urzędnik z Lidy, podchorąży rezerwy łączności. W konspiracji szef łączności Obwodu AK Lida. Od kwietnia 1943 organizator i dowódca oddziału nr 312, a następnie IV/77. pp AK. Był to najliczniejszy oddział partyzancki Okręgu Nowogródek. Walczył zarówno z Niemcami, jak i z partyzantką sowiecką, powstrzymując jej napór na linii Niemna. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Po lipcu 1944 dowódca Zgrupowania „Południe”, zaciekle zwalczanego przez wojska NKWD. Poległ 3 grudnia 1944 wraz z kilkoma podkomendnymi pod chutorem Jeremicze koło Niecieczy, okrążony przez ok. 1400 żołnierzy NKWD. Miejsce jego pochówku pozostaje nieznane. Za jednego ze swych głównych przeciwników władze sowieckie uznały ppor. „Ragnera” i podległe mu siły „Zgrupowania Południe”. Podjęto przeciw niemu masowe operacje WW NKWD. Już 29 września 1944 pododdział 265. WW NKWD zlikwidował patrol Edwarda Staronia „Karasia”, 27 października grupa operacyjna NKWD rozbiła pod Szejbakami koło Żołudka patrol plut. W. Grabowskiego „Żyda”, także w końcu października i w początkach listopada rozbite zostały oddziały „Gila” i „Piona” operujące na południowym brzegu Niemna w rejonie Rudy. W dniach 7-9 listopada 1944 NKWD zdołało rozbić Komendę Ośrodka Nowogródek „Klara”, aresztując większość kadry dowódczej. Ppor. „Ragner” kilkakrotnie zdołał się przebić przez sowieckie obławy, jednak 3 grudnia 1944 został otoczony przez NKWD w rejonie chutoru Jeremicze. Sowieci rzucili do akcji przeciw jego oddziałowi, liczącemu niespełna 30 ludzi, ponad 1400 funkcjonariuszy NKWD [wspieranych przez 3 czołgi]. Ppor. „Ragner” wraz z czterema podkomendnymi poległ, trzech rannych dostało się w ręce Sowietów. Oddział jednak zdołał się przebić przez sowiecki pierścień i komendę nad nim objął adiutant „Ragnera”, sierż. Anatol Urbanowicz „Laluś”. Sierż. Anatol Urbanowicz „Laluś”. Adiutant ppor. „Ragnera” Sierż. Anatol Urbanowicz „Laluś”. Adiutant ppor. „Ragnera”, dowodził oddziałem po jego śmierci. Okresowo pełnił funkcję Komendanta Obwodu Szczuczyn-Lida. Wiele razy starł się z grupami operacyjnymi NKWD. 27 maja 1945 pod Lidą osaczony z oddziałem przez grupę zwiadu 34. zmotoryzowanego pułku strz. NKWD. Nie chcąc wpaść w ręce Sowietów zastrzelił się. Nieco dłużej zdołał utrzymać się w terenie por. „Krysia”, przy czym wykonał sporo udanych akcji przeciw NKWD. Jednak i on zginął już 21 stycznia 1945, gdy pod Kowalkami wpadł w zasadzkę grupy 105. pułku pogranicznego NKWD. Kolejnym celem działań NKWD stały się oddziały AK kryjące się w Puszczy Rudnickiej. W dniach 6-7 stycznia 1945 znaczne siły NKWD zaatakowały oddziały „Komara”, „Myśliwego” i „Zemsty” [poległo nie mniej niż 31 partyzantów]. Oddziały te jednak zdołały wyrwać się z okrążenia i kontynuowały działalność. Lecz w marcu 1945 prowokacyjna grupa NKWD zlikwidowała „Komara” i 18 jego żołnierzy w zaścianku Okolica. W dniu 29 stycznia 1945 siły trzech pułków NKWD rozbiły pod Koreliczami przedzierające się „do Polski” oddziały rtm. „Groma”, por. „Tura” i por. „Tumrego” [poległo 89 partyzantów, 25 dostało się do niewoli, w terenie aresztowano 200 osób]. Jesienią 1944 i wiosną 1945 w pomniejszych starciach rozbite zostały przez NKWD oddziały i grupy „Smoka” [27 grudnia 1944 pod Kamionką], „Listka” [6 stycznia 1945 w Narweliszkach], „Wiatra” [w lutym 1945], „Kuny” [20 lutego 1945 w Pieckowicach], „Jaskółki” [w marcu 1945] i „Iskry” [25 maja 1945 pod Dajnowem]. Kwiecień 1945. Oddział sierż. Władysława Janczewskiego „Lalusia”, Wojdagi koło Koleśnik. Oddział partyzancki sierż. Władysława Janczewskiego „Lalusia” pod Wersoczką w kwietniu 1945. Stoczył wiele walk z NKWD. W lipcu 1945 z Puszczy Rudnickiej przeszedł na teren Polski, gdzie 28 lipca został zaatakowany pod Kraśnianami przez połączone siły NKWD, UB i KBW z Sokółki. W starciu poległo 12 partyzantów, zaś 4 wpadło w ręce Sowietów i UB. Stoją od lewej: NN „Mur”, Franciszek Romanowski „Rosa”, Kazimierz Kredyk „Klin”, Stanisław Krukowski „Młot” (zginął 7 maja), Janina Martun-Litwinowicz „Kroszka”, Jan Wilbik „Wolny”, Władysław Janczewski „Laluś”, Stanisław Ochwat „Bąk”, Władysław Junda „Niedźwiedź”, Leokadia Nosewicz-Bojanowska „Nieznana”, Jan Daglis „Guzik”; w rzędzie dolnym od lewej: Marian Łuszkiewicz „Kmicic”, Aleksander Szabliński „Szaruga”, Jan Grzywacz „Komar”, Antoni Matulewicz „Dąb”, Jan Michniewicz „Skowronek”, Józef Paczkowski „Pająk”. Wiosną 1945 na rozkaz Komendy Wileńskiej rtm. „Boryna”, a następnie ppor. „Miedzianka” przystąpili do demobilizacji struktur AK na Nowogródczyźnie oraz przerzutu żołnierzy AK za „linię Curzona”. Przerzucanie AK-owców „do Polski” trwało do końca listopada 1945. Na ogół do organizowania tej operacji wykorzystywano „wtyczki” AK ulokowane w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym. Rozwiązane zostały oddziały: „Puchacza”, „Piętki”, „Myśliwego”, „Filara”, „Poręby”, „Oczka”, „Śmigła”, „Nagana”, „Skiby”, „Lwa” i „Obiego”, ich żołnierze zaś w większości wyjechali na zachód w transportach repatriacyjnych. Kilka oddziałów, skupiających ludzi całkowicie zdekonspirowanych i poszukiwanych przez NKWD, przechodziło za „linię Curzona” z bronią w ręku [były to oddziały „Lalusia”, „Śmiałego”, „Żuka” i część grupy „Niedźwiedzia”]. Przejście połączonych oddziałów „Lalusia”, „Maroczego”, „Jurka” i „Pioruna” zakończyło się 28 lipca 1945 bitwą pod Kraśnianami – już po „polskiej stronie” granicy [partyzanci stracili 12 zabitych i 4 jeńców]. Znaczna część nowogródzkich AK-owców, po przejściu na tereny „Polski lubelskiej” kontynuowała działalność w strukturach AK-WiN. Kresowi AK-owcy odegrali szczególnie ważną rolę na terenie Białostocczyzny. W sierpniu 1945 wyjechał na zachód ppor. „Miedzianka”, a także pozostałości kadry dowódczej Nowogródzkiego Okręgu AK. Wówczas działalność tego Okręgu została zakończona. Ppor. Ludwik Nienartowicz „Mazepa”, „Miedzianka”. Ppor. Ludwik Nienartowicz „Mazepa”, „Miedzianka”. Przedwojenny prawnik. W Nowogródzkim Okręgu AK pełnił różne funkcje (Komendant Obwodu Nowogródek, szef żandarmerii IV batalionu 77 pp AK, oficer do zadań specjalnych). Po lipcu 1944 r. oficer w sztabie por. Jana Borysewicza „Krysi”, po jego śmierci Komendant Zgrupowania „Północ” i Obwodu Lida. W okresie kwiecień – sierpień 1945 r. ostatni Komendanta Nowogródzkiego Okręgu AK i organizator demobilizacji aktywów AK na Ziemi Nowogródzkiej. Z prawej strony: Małgorzata Kawrygo „Małgorzata”. Osadniczka wojskowa w pow. lidzkim (peowiaczka). Szefowa łączniczek w IV batalionie 77 pp AK. Jej syn poległ w walce z Niemcami jako żołnierz tego oddziału w październiku 1943 r. Po lipcu 1944 r. aresztowana przez NKWD, brak informacji o dalszych losach. Jednak na Nowogródczyźnie pozostała nadal znaczna liczba żołnierzy Armii Krajowej, a także całe fragmenty struktur terenowych [placówki] i grupy zbrojne. Różne były powody, które sprawiły, że ludzie ci pozostali na Ziemiach Utraconych. Część z nich nadal wierzyła, że alianci nie pozwolą, aby ZSSR anektował ziemie polskie i że zaistniała sytuacja ma charakter przejściowy. Inni świadomie podjęli decyzję pozostania na Kresach i prowadzenia działalności niepodległościowej, jeszcze inni po prostu nie mieli możliwości wyjazdu w ramach akcji repatriacyjnej. Większość z nich wywodziła się z ludności wiejskiej – chłopów i drobnej szlachty zaściankowej. Najpoważniejszym ośrodkiem koordynującym działalność polskiego podziemia na Nowogródczyźnie w latach 1945-1949 był Obwód Szczuczyn-Lida [Obwód 49/76] dowodzony przez ppor. Anatola Radziwonika „Olecha”. Aczkolwiek pozbawiony łączności z centrami polskiej działalności niepodległościowej w Polsce [WiN] utrzymywał kontakt z poakowskimi strukturami w powiecie grodzieńskim [zgrupowanie ppor. Mieczysława Niedzińskiego „Niemna”, „Mena”, „Bena”] i w powiecie wołkowyskim [oddział Chwieduka „Cietrzewia”]. Ppor. „Olech” stworzył silną sieć placówek konspiracyjnych na terenie powiatu szczuczyńskiego i lidzkiego. Jego zastępcą był sierż. Paweł Klikowicz „Irena”. Ppor. Anatol Radziwonik „Olech”, „Mruk”, „Stary”, „Ojciec”. Ppor. Anatol Radziwonik „Olech”, „Mruk”, „Stary”, „Ojciec”. Nauczyciel z Iszczołnian, harcerz. W okresie okupacji niemieckiej dowódca plutonu w VII baonie 77. pp AK. Po lipcu 1944 Komendant połączonych obwodów Szczuczyn i Lida [Obwód nr 49/67] oraz dowódca silnego oddziału partyzanckiego. Najwybitniejszy organizator polskiego powojennego podziemia na Ziemi Nowogródzkiej. Poległ wraz z oddziałem przybocznym w walce z NKWD 12 maja 1949 pod Raczkowszczyzną. Oprócz sił znajdujących się w konspiracji ppor. „Olechowi” podlegało kilka oddziałów i grup partyzanckich [sierż. „Ireny”, ppor. Witolda Maleńczyka „Cygana”, Wacława Szwarobowicza „Kiepury”, NN „Petera”, Leona Łapota „Magika”]. Prowadziły one działania z zakresu samoobrony przed NKWD, likwidowały konfidentów, funkcjonariuszy NKWD i szczególnie szkodliwych przedstawicieli aparatu administracyjno-partyjnego, niszczyły dokumentację „sielsowietów”, zwalczały pierwsze próby „kolektywizacji” wsi kresowych paląc kołchozy i rozbijając posterunki ochronne. Także poszczególne placówki terenowe w miarę potrzeby mobilizowały do akcji własne patrole bojowe. Oddziały ppor. „Olecha” cieszyły się silnym poparciem ludności kresowej. Dzięki jej pomocy utrzymały się w terenie do 1949. W marcu 1949 poległ w zasadzce ppor. „Cygan” i rozbita została grupa „Petera”. Jeszcze w końcu kwietnia ppor. „Olech” zdołał przebić się przez obławę NKWD nad Lebiodą koło Stankiewicz. Jednak już 12 maja 1949 zginął wraz z oddziałem przybocznym, okrążony przez pułk NKWD pod Raczkowszczyzną. Grupa „Kiepury” zdołała się utrzymać do 1951, jednak śmierć ppor. „Olecha” zamyka okres zorganizowanego oporu na Nowogródczyźnie. Kwiecień 1945 r. Od lewej: Witold Szalewicz „Szczur”, Kazimierz Kiedyk „Klin”, sierż. Władysław Janczewski „Laluś”, dowódca oddziału. . Oprócz oddziału ppor. „Olecha” w powiecie lidzkim działały w latach 1945-1948 głośne oddziały partyzanckie Michała Durysa i Jana Bukatki, zaś w rejonie Iwja i Wołożyna oddział Bolesława Jurgiela „Jelenia” [tzw. „Jurgielewcy”] oraz grupa Zenona Zabrodzkiego. Durys poległ 13 lipca 1947 w walce z NKWD w Wielkim Siole [pow. Lida], oddział Bukatki został rozbity 28 marca 1948 w Domejkach [Bukatko poległ], Jurgiel zginął w 1950 koło Bakszt. Zabrodzki został rozbity przez NKWD jeszcze w końcu 1949. W latach 1949-51 utrzymała się w rejonie Wołożyna i Iwieńca grupa Radiuka i Szydłowskiego. Warto również wspomnieć o kolejnych, silnych lokalnych ośrodkach poakowskich, współdziałających z ppor. „Olechem”, jakie uformowały się w powiatach grodzieńskim i wołkowyskim – aczkolwiek wcześniej związane były strukturalnie z Białostockim Okręgiem AK. W 1945 operowało tam kilka oddziałów partyzanckich, które w większości zostały rozbite przez NKWD [z bronią w ręku zdołał się przebić do „Polski lubelskiej” jedynie oddział ppor. Stefana Pabisia „Stefana” – grupa BOA – „Bojowy Oddział Armii”]. Oddział partyzancki plut. Bronisława Zabłockiego „Oczka” z tereniu Puszczy Nalibockiej, październik 1945. Oddział partyzancki plut. Bronisława Zabłockiego „Oczka” z tereniu Puszczy Nalibockiej, październik 1945. Od lewej stoją: Pius Żołędziowski „Kmicic” [ranny pod Rowinami, aresztowany przez NKWD], Leopold Mackiewicz „Konrad”, Józef Bogucki „Słowik”, Wojgienica „Jurek”, Michał Terpiłowski, Bronisław Burzyński, Kucharonek „Gruby” [zmarł w łagrze], Franciszek Lewkowicz „Kłos”, Władysław Kotkowski „Skowronek”. Klęczą od lewej: Henryk Burzyński „Soroka”, Paweł Raubo, Leon Burzyński „Olgierd”, Roman Kosicki „Traugutt”, Jan Kozakiewicz „Zaremba”, Chodarcewicz „Brzoza” [zginął podczas próby aresztowania przez NKWD], Łodziato „Łuniniec”. Siedzą od lewej: Eugeniusz Egierd „Butrym” [zamordowany w łagrze], plut. Bolesław Zabłocki „Oczko” [dowódca oddziału], „Piorunek” [zginął podczas próby aresztowania]. Oddział składał się w większości z partyzantów III i VI baonu 77. pp AK. Wykonał wiele akcji z zakresu samoobrony przed NKWD. W październiku 1945 został rozwiązany, a jego żołnierze w zorganizowany sposób „przerzuceni” w transportach PUR „do Polski”. Dwie grupy ewakuowały się szczęśliwie, trzecia wpadła w ręce NKWD i ślad po niej zaginął. „Oczko”, „Soroka”, „Zaręba” zostali aresztowani przez UB. Zwolnieni w lipcu 1956 r. Latem i jesienią większość aktywów organizacyjnych objęta została, podobnie jak w Okręgu „Nów”, ewakuacją za „linię Curzona”. Jedynym ośrodkiem oporu, jaki pozostał wówczas w powiecie Grodno, kierował ówczesny II zastępca Komendanta Obwodu ppor. Mieczysław Niedziński „Men”, „Ren”, „Niemen” [pierwszy partyzant Grodzieńszczyzny z lat okupacji niemieckiej, żołnierz I i VII/77. pp AK]. Jego decyzja o nieopuszczaniu Grodzieńszczyzny, była świadomym wyborem oficera, który jako jedyny z tego terenu opowiedział się przeciwko koncepcji zakończenia działalności organizacyjnej i ewakuacji na zachód. Jesienią 1945 „Men” sformował nowy oddział partyzancki pod dowództwem plut. Józefa Mikłaszewicza „Fali”. Wiosną 1946 oddział osiągnął stan 70 ludzi. Ponadto na lewym brzegu Niemna, wzdłuż granicy litewskiej, operował kilkunastoosobowy oddział Bronisława Maciukiewicza „Bawarskiego”. Oba oddziały miały charakter grup leśnych i dysponowały licznymi bunkrami ukrytymi w większych kompleksach lasów. Straty poniesione w lecie 1946 spowodowały, że „Men” zdecydował się podzielić oddział główny, operujący dotychczas w zwartej całości, na trzy pododdziały. Dowodzili nimi Józef Mikłaszewicz „Fala”, Franciszek Talewicz „Komar” oraz Markisz [imię nieznane] „Niedźwiedź”. Ciężar działań dywersyjnych i samoobronnych spoczywał w głównej mierze na grupie „Fali”, która wykonała szereg uderzeń w sowiecki aparat policyjno-administracyjny i zlikwidowała dziesiątki donosicieli i agentów NKWD. Wszystkie pododdziały zdołały przetrwać zimę 1946/47 i prawie cały rok 1947. Jednak kolejna zima 1947/48 przyniosła zagładę grup „Niedźwiedzia” i „Komara” osaczonych przez NKWD w leśnych obozowiskach. Z rozbitków grupy „Niedźwiedzia” sformowano nowy pododdział dowodzony przez Józefa Stasiewicza „Samotnego”. Natomiast wiosną 1948, w związku z rozbudową liczebną, oddział „Bąka” został podzielony na dwie grupy: pierwszą dowodził sam „Bąk”, drugą Stanisław Burba „Skoczek”. W maju tego roku grupa „Fali”, przy której przebywał sam „Men”, przeprowadzała akcje oczyszczania terenu z agentury NKWD. Podczas tej operacji została otoczona przez NKWD na koloniach wsi Czeszczewlany i całkowicie zniszczona, polegli także obaj partyzanccy dowódcy. Śmierć „Mena” kończy okres skoordynowanej działalności polskich grup partyzanckich na Grodzieńszczyźnie. Prowadzone bez przerwy przez NKWD aresztowania doprowadziły w znacznym stopniu do rozbicia siatki terenowej w powiecie grodzieńskim. Ciężar działań został wówczas przeniesiony na tereny litewskie. Wersoka koło Koleśnik, kwiecień 1945. O prawej: Stanisław Krukowski „Młot” i Jan Grzywacz „Komar”. Obaj zginęli 7 maja w Wersoce pod Wojdagami w walce stoczonej przez oddział sierż. Janczewskiego „Lalusia” z grupą operacyjną NKWD. Nieco mniej rozbudowany ośrodek polskiej pracy konspiracyjnej powstał we wschodnich gminach powiatu wołkowyskiego wiosną 1946. Wtedy to właśnie ks. Antoni Bańkowski z Krzemienicy Kościelnej oraz AK-owcy Bronisław Chwiediuk „Cietrzew” i Antoni Szot „Burza” zorganizowali sieć terenową i oddział partyzancki, występujący pod nazwą „Reduta 2”. Jego liczebność okresowo sięgała 30 ludzi. Oddział posiadał zaplecze w postaci czterech plutonów [ośrodków] konspiracyjnych. Wiosną 1947 z „Reduty 2” wydzielono nową grupę partyzancką dowodzoną przez Józefa Karnacewicza „Kwiata” – o kryptonimie „Żądło” [kilkunastu ludzi]. Wkrótce potem powstał kolejny oddział dowodzony przez Michała Cisłowskiego „Gołębia” [początkowo 11, a wiosną 1948 ponad 20 ludzi]. Grupa „Żądło” dość szybko uległa rozpadowi w wyniku kolejnych „wsyp” i aresztowań. Oddziały wołkowyskie unikały walk z milicją i NKWD, ograniczając swoją działalność do niezbędnej samoobrony, przejawiającej się przede wszystkim likwidowaniem agentów i donosicieli. W czerwcu 1948 oddział „Gołębia” uwikłał się jednak w walki z grupami operacyjnymi NKWD, w wyniku których został częściowo rozbity. W polu utrzymał się jedynie nieduży patrol „Cietrzewia” – do czasu zlikwidowania przez NKWD 13 września 1948 we wsi Stanielewicze [ranny „Cietrzew” został wzięty do niewoli i skazany na 25 lat obozu]. Ujęcie „Cietrzewia”, poprzedzone rozbiciem przez NKWD większości ogniw siatki konspiracyjnej, kończy okres zorganizowanego polskiego oporu w powiecie wokowyskim. Ostatnim głośnym akordem na tym terenie było zlikwidowanie 19 grudnia 1948 przez grupę NKWD koło wsi Dąbrowniki 4-osobowego patrolu „Wilka”, składającego się z niedobitków oddziału „Kwiata”. W latach 1949-1953 na Nowogródczyźnie działały jeszcze małe grupki partyzanckie oraz pojedynczy partyzanci walczący na własną rękę z systemem komunistycznym. Najsłynniejszymi ostatnimi partyzantami Ziemi Nowogródzkiej byli Puchalski z Klukowicz i Hryniewicz „Bogdan” ze wsi Jodki [w okresie okupacji niemieckiej partyzant IV/77. pp AK „Ragnera”]. „Bogdan” zasłynął z likwidacji wielu funkcjonariuszy NKWD i ich współpracowników. Jego słynnym wyczynem było wystrzelanie „zastawy” – zasadzki urządzonej przez NKWD w sierpniu 1953 na drodze pod Berdówką. Zginęło wówczas 4 funkcjonariuszy NKWD – w tym kapitan. „Bogdan” wpadł w ręce Sowietów w wyniku zdrady jesienią 1953. Wywieziony do Grodna zaginął bez śladu. Wraz z jego ujęciem wygasł zbrojny opór polski wobec władz ZSRR na Ziemi Nowogródzkiej… Dr Kazimierz Krajewski Powyższy tekst, autorstwa dr Kazimierza Krajewskiego – kierownika Referatu Badań Naukowych i Zbiorów Bibliotecznych, OBEP warszawskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej pochodzi z pracy zbiorowej: „Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku”, Warszawa 2002. Bardzo dziękuję autorowi za wyrażenie zgody na publikację. Podziel się:
Autorzy "Apelu Ocalałych" domagają się utworzenia docelowej siedziby muzeum w gmachu po zlikwidowanym gimnazjum. Obecnie też jest tam szkoła, tyle że prywatna. Grzegorz GałasińskiWciąż nie ma decyzji w sprawie docelowej siedziby dla Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu, które ma upowszechniać wiedzę o niemieckim więzieniu działającym w Łodzi podczas drugiej wojny światowej. Już przed miesiącem muzeum opublikowało „Apel Ocalałych” z obozu. Jego autorzy domagają się wskazania siedziby w szkolnym budynku, wybudowanym po wojnie na terenie dawnego więzienia. Toczą się negocjacje w tej sprawie: aktualnie między łódzkim magistratem a resortem kultury. Muzeum ogłosiło przetarg na nowy samochód terenowo-rekreacyjny na swoje Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. Co to za instytucja?Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu powołał swoim zarządzeniem, z maja 2021 r., Piotr Gliński, wicepremier oraz minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu. Zadanie muzeum to upowszechnianie wiedzy o tragicznym losie dzieci – sierot osadzonych w niemieckim nazistowskim obozie dla polskich dzieci pod nazwą: „Polen - Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt”. Jego teren był wydzielony z Ghetto Litzmannstadt, obóz istniał w latach 1942-1945. Historycy szacują, że więziono tam kilka tysięcy dzieci, zginęło kilkaset z Ireneusz Maj, dyrektor muzeum, oraz jego sekretariat pracują w kilku pokojach przy ul. Piotrkowskiej 90. Np. do tej tymczasowej siedziby, w końcówce września, dyrektor zaprosił na prezentację wstrząsających listów więźniów-dzieci do swoich nasz artykuł: "Odnalezione listy dzieci z obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Co mali więźniowie pisali do rodzin?"„Apel Ocalałych” do prezydent Łodzi14 września muzeum opublikowało – na swoim facebookowym profilu – „Apel Ocalałych” podpisany (z datą 11 września) przez 11 żyjących więźniów niemieckiego obozu. Apel jest adresowany do Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi.„Wiemy, że wyraziła Pani wolę przekazania na rzecz Muzeum Dzieci Polskich pod jego przyszłą siedzibę budynku dawnego Gimnazjum nr 18 wraz z otaczającą szkołę działką przy ul. Tadeusza Mostowskiego 23/27. To na tym terenie spędziliśmy najbardziej mroczne chwile naszego dziecięcego życia. Dzisiaj stajemy przed szansą, ostatnią za naszego życia, spełnienia naszych nadziei, by w miejscu byłego niemieckiego obozu powstało godne miejsce upamiętniające tragiczne losy (...)” – napisali autorzy apelu. – „Niech Pani przekaże budynek po byłym gimnazjum na rzecz Muzeum. Teraz, nie kiedyś, nie w przyszłości. Na przyszłość nie mamy już czasu”.We wtorek (12 października) sekretariat muzeum przekazał naszej redakcji, iż aktualnie rozmowy w sprawie jego docelowej lokalizacji z Urzędem Miasta Łodzi (UMŁ) prowadzi Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowego i Ireneusz Maj wyliczał, że jeśli uda się spełnić postulat z apelu do końca 2021 r., docelowa siedziba muzeum może ruszyć za 3-4 UMŁ dla Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmuBiuro prasowe UMŁ poinformowało redakcję we wtorek, iż już 17 września magistrat przesłał swoją analizę do ministerstwa kultury – i dotąd czeka na jego odpowiedź. Analiza zawiera cztery propozycje lokalizacji muzeum oraz uwarunkowania każdej z przypadku budynku po byłym gimnazjum urzędnicy magistratu zwracają uwagę na „utrudniony dostęp” do tego obiektu „z uwagi na zabudowę mieszkaniową, wielorodzinną”. Ponadto w gmachu wskazanym przez autorów „Apelu Ocalałych” i obecnie działa szkoła: tyle, że prywatna, dla pół tysiąca dzieci (w dokumentacji magistratu można znaleźć zarządzenie z 2020 r., w którym Hanna Zdanowska przeznacza budynek i teren przy Mostowskiego 23/27 na wydzierżawienie na okres do trzech lat).UMŁ w drugim punkcie analizy rozważa przekazanie muzeum lokalizacji „w bezpośrednim sąsiedztwie Pomnika Pękniętego Serca”, co wymagałoby tylko wydzielenia nowych działek z istniejących (innych szczegółów w informacji magistratu, przesłanej do redakcji, brakuje).Pozostałe dwie opcje z analizy UMŁ to teren zajmowany przez administrację osiedla (przy ul. Przemysłowej 7, nieopodal granicy dawnego obozu) – ale o częściowo nieuregulowanym stanie prawnym – oraz inna działka, należąca do miasta, jednak w użytkowaniu wieczystym PKP (toczy się postępowanie o stwierdzenie nieważności tego użytkowania).We wtorek ministerstwo kultury stwierdziło, że negocjacje z UMŁ są w na samochód terenowo-rekreacyjny dla nowego muzeum w ŁodziZapewne nowe muzeum, szybciej niż docelowej siedziby, doczeka się samochodu terenowo-rekreacyjnego na swoje potrzeby. Przetarg na dostawę auta, warty (według szacunków z zamówienia) ponad 162 tys. zł, muzeum ogłosiło 29 września. Jego sekretariat wylicza, dlaczego tym autem nie może być pojazd typu sedan. "Pracownicy muzeum – historycy i naukowcy – prowadzą szeroko zakrojone prace dokumentacyjne, kwerendy, ekspertyzy i wizje lokalne, które wymagają od nich dużej mobilności i konieczności sprawnego poruszania się po terenach także trudno dostępnych – np. w lasach przy badaniu miejsc pochówków ofiar niemieckich zbrodni" – informuje sekretariat Ireneusza Maja. – "Muzeum jest także zobowiązane do organizowania wystaw czasowych, które do chwili oddania do użytku stałej siedziby będą prezentowane w szkołach, domach kultury, innych muzeach czy obiektach wystawienniczych. Wymaga to przewożenia wielkogabarytowego wyposażenia technicznego i elementów ekspozycji muzealnych takich jak banery czy tablice informacyjne. Konieczna jest także organizacja przewozu osób, w tym osób z niepełnosprawnościami – Ocalałych, którzy ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia wymagają odpowiednich środków transportu".Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Rozpoczęło siÄ™ zabezpieczanie fragmentu dawnego Cmentarza Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej w PodgĂłrzu na terenie byĹ‚ego obozu Plaszow, na ktĂłrym stwierdzono przypadki rozkopywania grobĂłw przez zwierzÄ™ta. Zabezpieczenie terenu ma na celu uniemoĹĽliwienie dalszej profanacji i wydobywania ludzkich szczÄ…tkĂłw na powierzchniÄ™ gruntu. Przypomnijmy: w czasie II wojny Ĺ›wiatowej na blisko 80 ha terenie pomiÄ™dzy obecnymi ulicami KamieĹ„skiego, SwoszowickÄ…, WielickÄ… dziaĹ‚aĹ‚ niemiecki nazistowski obĂłz pracy, później przeksztaĹ‚cony w obĂłz koncentracyjny Plaszow – jeden z trzech obozĂłw koncentracyjnych zaĹ‚oĹĽonych przez wĹ‚adze III Rzeszy na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Szacuje siÄ™, ĹĽe przez caĹ‚y okres funkcjonowania obozu wiÄ™ziono w nim ponad 30 tysiÄ™cy osĂłb, a liczba ofiar różnych narodowoĹ›ci, przede wszystkim Ĺ»ydĂłw, zamordowanych w obozie oceniania jest na okoĹ‚o 5 tysiÄ™cy. DziĹ› na obszarze byĹ‚ego obozu znajdujÄ… siÄ™ trzy masowe mogiĹ‚y, dwa cmentarze ĹĽydowskie i relikty infrastruktury obozowej. W ostatnim czasie podczas wizji lokalnych prowadzonych przez Muzeum Krakowa na terenie KL Plaszow, ujawniono liczne szczÄ…tki szczÄ…tkĂłw na terenie dawnego Cmentarza Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej w PodgĂłrzu. Z oglÄ™dzin wynika, ĹĽe wiÄ™kszość z odsĹ‚onięć szczÄ…tkĂłw nastÄ…piĹ‚a na skutek rozkopania przez dzikie zwierzÄ™ta. Aby nie dopuĹ›cić do dalszego wydobywania ludzkich koĹ›ci na powierzchniÄ™ gruntu, na zlecenie ZarzÄ…du Inwestycji Miejskich w Krakowie rozpoczęło siÄ™ zabezpieczanie części skarp na tym terenie. Prace prowadzone sÄ… na obszarze o powierzchni do 1200 m kw. Teren zostanie zabezpieczony za pomocÄ… siatki stalowej z drutu o wysokiej wytrzymaĹ‚oĹ›ci na rozciÄ…ganie z matÄ… antyerozyjnÄ…. NastÄ™pnie zostanie nawieziony humus na grubość do 15 cm. JeĹ›li zajdzie taka konieczność, zostanie usuniÄ™ta część rosnÄ…cych tam samosiejek – krzewĂłw i drzewek, ktĂłrych obwĂłd pnia nie przekracza 50 cm. Teren, na ktĂłrym prowadzone bÄ™dÄ… prace zabezpieczajÄ…ce zostaĹ‚ wpisany w 2002 roku do rejestru zabytkĂłw WojewĂłdztwa MaĹ‚opolskiego. Przeprowadzenie prac zabezpieczajÄ…cych wymagaĹ‚o uzyskania zgody Miejskiego Konserwatora ZabytkĂłw, a takĹĽe uzgodnieĹ„ WydziaĹ‚u Rewaloryzacji ZabytkĂłw Krakowa i Dziedzictwa Narodowego MaĹ‚opolskiego UrzÄ™du WojewĂłdzkiego. PoniewaĹĽ zabezpieczenie dotyczy terenu dawnego cmentarza ĹĽydowskiego, prace byĹ‚y poprzedzone uzyskaniem uzgodnieĹ„ ze strony Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej oraz Komisji Rabinicznej ds. Cmentarzy Ĺ»ydowskich przy Naczelnym Rabinie Polski Michaelu Schudrichu. Wykonawca posiada rĂłwnieĹĽ zgodÄ™ na usuniÄ™cie roĹ›linnoĹ›ci wydanÄ… przez Miejskiego Konserwatora ZabytkĂłw, ZarzÄ…du Zieleni Miejskiej w Krakowie oraz Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej. WykonawcÄ… prac jest firma „TANK-CHEM” Ryszard Skrzela. Koszt zabezpieczenia fragmentu dawnego obozu KL Plaszow wyniesie 157 000,00 zĹ‚ brutto. Warto wiedzieć, ĹĽe Miasto KrakĂłw od dĹ‚uĹĽszego czasu zmierza do godnego upamiÄ™tnienia ofiar dawnego obozu koncentracyjnego Plaszow. W tym celu planowane jest utworzenie pomiÄ™dzy ulicami KamieĹ„skiego, SwoszowickÄ…, JerozolimskÄ… i Heltmana Muzeum – Miejsca PamiÄ™ci KL Plaszow w Krakowie. W 2007 roku na zlecenie wĹ‚adz miasta, po przeprowadzeniu konkursu, grupa projektowa GPP Proxima pod kierownictwem arch. BorysĹ‚awa Czarakcziewa przygotowaĹ‚a projekt budowlany. PoniewaĹĽ zaproponowane rozwiÄ…zania budziĹ‚y sprzeciw wielu osĂłb i Ĺ›rodowisk nie przystÄ…piono do jego realizacji. W 2017 r. decyzjÄ… prezydenta Miasta Krakowa – powoĹ‚ano RadÄ™ SpoĹ‚ecznÄ… ds. utworzenia muzeum – Miejsca PamiÄ™ci KL Plaszow, zĹ‚oĹĽonÄ… z przedstawicieli instytucji muzealnych, uczelni, Ĺ›rodowisk ĹĽydowskich, krakowskiego samorzÄ…du i organizacji spoĹ‚ecznych z terenu PodgĂłrza. Muzeum Krakowa powierzono zadanie przygotowania scenariusza obejmujÄ…cego teren Miejsca PamiÄ™ci i wystawy staĹ‚ej w majÄ…cym powstać budynku MemoriaĹ‚u i niszczejÄ…cym dziĹ› Szarym Domu. Za etap projektowy odpowiada obecnie ZarzÄ…d Inwestycji Miejskich w Krakowie, ale w przyszĹ‚oĹ›ci realizacjÄ… wypracowanych rozwiÄ…zaĹ„ zajmie siÄ™ nowa instytucja kultury, ktĂłra ma powstać w przyszĹ‚ym roku. PowoĹ‚a jÄ… Miasto KrakĂłw wraz z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Aktualnie trwajÄ… prace nad jej statutem.
Z sędzią Marią Trzcińską, prowadzącą w latach 1974-1996 śledztwo w sprawie niemieckiego obozu koncentracyjnego w Warszawie, animatorką ruchu na rzecz pomnika dla Polaków wymordowanych w KL Warschau, rozmawia Justyna Wiszniewska 9 października br. minęła 65. rocznica powstania niemieckiego obozu koncentracyjnego w Warszawie KL Warschau (Konzentrationslager Warschau). Wciąż jeszcze wielu Polaków, a wśród nich mieszkańców stolicy nie wie, że taki obóz w ogóle istniał, gdyż przez wiele lat otaczała go zmowa milczenia. Czym więc był obóz KL Warschau? – Obóz koncentracyjny w Warszawie był obozem zagłady dla stolicy, która zgodnie z planami okupanta miała zniknąć – zarówno pod względem urbanistycznym, jak i ludzkim – na zawsze z mapy Europy. Na terenie obozu przeprowadzano systemowo masowe mordy mieszkańców, w wyniku których zginęło ok. 200 tys. osób. Po wojnie przejęty przez NKWD – UB był de facto następnym obozem koncentracyjnym dla Polaków. Jakie były ramy czasowe funkcjonowania obozu zagłady w Warszawie? – Jeżeli chodzi o czas rozpoczęcia działania obozu, to miarodajnie ustalił to IV Proces Norymberski, który zaliczył rozkaz Himmlera z 9 października 1942 r. do materiału dowodowego. Figuruje on w rejestrze pod numerem NO 1611. Rozkaz potwierdzał fakt funkcjonowania obozu od października 1942 roku. Kres działalności KL Warschau przyniosło Powstanie Warszawskie, jednak nie od razu, gdyż jeszcze do 8 sierpnia 1944 r. w komorach gazowych KL Warschau tracono ludność powstańczej Warszawy. Gdzie znajdował się obóz KL Warschau? – Zaczęło się od lagru na Kole, gdzie w Forcie Bema, jesienią 1939 r., Niemcy urządzili najpierw obóz jeniecki dla oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego. Rozkazem Himmlera z 9 października 1942 r. obóz jeniecki został przekształcony w obóz koncentracyjny i rozbudowany. Na przełomie 1939 i 1940 r. dobudowano w lasku obok fortu 55 nowych drewnianych baraków i urządzono miejsca kaźni, w jednym z 9 obozowych murowanych bloków przy ul. Kozielskiej, przed wojną przeznaczonych na cele sportowo-jeździeckie. Poza tym wśród baraków we wspomnianym lasku znajdowała się słynna suterena, o której zeznawał śp. prof. Jan Moor-Jankowski. Mówił, że suterena ta mieściła ok. 300 więźniów jednorazowo, zaś tygodniowo przechodziło przez nią ok. 1000 osób. Przywożono tam mieszkańców Warszawy z łapanek, którzy potem, jak się okazało, wywożeni byli do komór gazowych. W lasku znajdowały się również miejsca rozstrzeliwań oraz – jak potwierdzili to biegli – „piecowisko” – miejsce palenia zwłok, utrwalone na zdjęciach lotniczych w kształcie dużej litery „T”. W tym samym czasie, gdy na Kole utworzono obóz koncentracyjny, zbudowano również dwa lagry w Warszawie Zachodniej na tyłach dworca PKP. Między tymi lagrami działały komory gazowe w tunelu. Jeden lagier – mniejszy, który miał ok. 20 ha, mieścił się przy ulicy Skalmierzyckiej. Drugi lagier wielkości ok. 30 ha znajdował się między ulicami: Mszczonowską, Bema, Armatnią i Prądzyńskiego. Ulica Bema zbiega się z Prądzyńskiego i – bardzo ciekawa rzecz – przy ulicy Prądzyńskiego znajdowała się stara gazownia miejska i dwa obozowe „baraki dyżurne”, usytuowane obok niej na skwerze im. Alojzego Pawełka, na którym obecnie ma stanąć pomnik ofiar KL Warschau. W gazowni składowany był gaz i dostarczany do komór gazowych w pobliskim tunelu. „Baraki dyżurne” i wyspecjalizowane komando elektryków zapewniały utajnienie i bezpieczeństwo zbrodniczego procederu. Stąd ulica Prądzyńskiego jest ważną ścianą obozową w Warszawie Zachodniej. Po całkowitej likwidacji powstania w getcie warszawskim i po wywiezieniu ludności żydowskiej do Treblinki Niemcy założyli na terenie dawnego getta obóz koncentracyjny dla Polaków złożony z dwóch lagrów. Wybudowano 24 baraki, z których 19 przeznaczonych było dla więźniów, a 5 na działalność rzemieślniczą. Do obozu należał też Pawiak i dawne więzienie wojskowe. Jeden lagier rozciągał się między ulicami: Zamenhoffa, Wołyńską, Glinianą, Ostrowską i wzdłuż Gęsiej do Okopowej. Była to tzw. Gęsiówka. Drugi lagier urządzono w pożydowskiej fabryce przy ulicy Bonifraterskiej. Pomiędzy ulicami Nowolipie i Nowolipki był podobóz dla Żydów i innych narodowości. O ile lagry na Kole i w Warszawie Zachodniej funkcjonowały od jesieni 1942 r., o tyle te działały po zagładzie getta. Lagier z barakami uruchomiony został 19 lipca 1943 r., a ten w pożydowskiej fabryce przy Bonifraterskiej rozpoczął działalność 15 sierpnia 1943 roku. Choć istniał podział funkcji między trzema częściami obozowymi, to KL Warschau stanowił zwarty kompleks, połączony wewnętrzną obozową obwodnicą kolejową. W ten sposób obóz ten był samodzielny, niezależny i pełnił zbrodnicze funkcje na podobieństwo zbrodni doskonałej. Miasto nie miało tam żadnego dostępu. Z uwagi na powojenne losy obozu próbowano przez szereg lat w ogóle kwestionować jego istnienie, natomiast dziś niektórzy historycy usiłują podważać istnienie trzech części obozu KL Warschau, sprowadzając go np. jedynie do obozu na Gęsiówce… – Granice KL Warschau wykazane są na zdjęciach lotniczych Wojska Polskiego z lat 1945-1947, na których widnieje 5 lagrów w trzech częściach Warszawy, połączonych kolejką obozową. Zdjęcia te w oryginale znajdują się w Archiwum Geodezji i Teledetekcji Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Dysponujemy też opisem kartograficznym tych zdjęć wykonanym przez Państwowe Przedsiębiorstwo Geodezji i Kartografii w Warszawie. Jeżeli więc ktoś twierdzi, że było inaczej, to zaprzecza oczywistym dowodom. Istnieje również mapa obozów sporządzona osobiście przez Rudolfa Hessa, szefa Urzędu D I w Głównym Urzędzie Gospodarki i Administracji SS, reprodukowana w pracy R. Schnabla „Macht ohne Moral” z 1957 roku. Figuruje na niej 900 obozów, wśród nich są bardzo wyraźnie zaznaczone obozy zagłady, Treblinka, Majdanek czy Oświęcim i właśnie KL Warschau, które oznaczone są – bez względu na wyznanie ofiar – krzyżem. Obozy niebędące obozami zagłady oznaczone są tylko trójkątami. W zależności od rozmiaru obozu różna jest liczba tych trójkątów oznaczających obóz, względnie skupiska obozowe. W przypadku oznaczenia KL Warschau mamy zarówno krzyż, jak i trzy trójkąty. Oznacza to, że był on obozem zagłady (vernichtungslager) i posiadał trzy skupiska obozowe. Były one na Kole, w Warszawie Zachodniej oraz na terenie zlikwidowanego getta. Spór dotyczy również liczby zamordowanych Polaków w KL Warschau… – W KL Warschau zginęło ok. 200 tys. ofiar, a nie 20 tysięcy. Główny sprawca zbrodni – dowódca SS i policji w Warszawie Otto Paul Geibl, w trakcie procesu w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie 25 maja 1954 r. zeznał, że ponieważ w Generalnej Guberni ginęło dziennie ok. 40 Niemców, to w odwecie za to w Warszawie, którą uczyniono odpowiedzialną za wszystko, co działo się w Generalnej Guberni, Niemcy tracili na dobę dziesięciokrotnie większą liczbę Polaków. Wynika z tego, że ginęło ok. 400 Polaków na dobę. Jest to kategoryczne stwierdzenie, zarówno jeśli chodzi o liczbę traconych, jak i fakt, że to byli Polacy. Warto wziąć również pod uwagę to, że Geibl zeznawał we własnej sprawie, więc nie miał interesu prawnego w tym, ażeby liczbę zamordowanych ofiar zawyżać. Osobiście podpisywał dzienne kontyngenty przeznaczone do stracenia, a ich wielkość po 400 Polaków na dobę narzucona była przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie. Jeżeli więc obóz działał dwa lata, to wychodzi nawet więcej ofiar niż 200 tysięcy. Ale uwzględniając także ustalenia drugiej strony, tj. polskich organizacji konspiracyjnych, które w raportach podawały dzienne straty na 300-400 osób, przyjęto w śledztwie globalne straty poniesione w KL Warschau w granicach dolnych na 200 tys. ofiar. Skąd wzięła się ta tendencja do zaniżania liczby ofiar obozu KL Warschau? – Powróćmy do czasów okupacji. Do getta przywożono nie tylko Żydów ze stolicy, ale również z innych dystryktów, nawet z Rzeszy i ze Słowacji na zasadzie różnych porozumień… Ważne jest to, że ci dowożeni nie byli rejestrowani, stąd po likwidacji getta nie można było podać ścisłej liczby ofiar. Z drugiej strony mamy Powstanie Warszawskie, którego uczestników po wojnie ówczesne władze próbowały obarczyć odpowiedzialnością za jak największą ilość zabitych. Wtedy dla zatarcia śladów KL Warschau, 100 tys. jego ofiar dołączono do nierejestrowanej ludności w getcie, a drugie 100 tys. do ofiar Powstania Warszawskiego. I to chwyciło. Konformistyczni i nieodpowiedzialni historycy podawali, że w Powstaniu zginęło jeśli nie 280 tys., to przynajmniej 250 tys. osób. Teraz nie mogą się z tego wycofać, bo podawana przez nich liczba stawia pod znakiem zapytania wartość ich publikacji. Ale są też inne motywy. Polska jako Naród nigdy nie zdecydowała się na kolaborację. Tylko Polska i Serbia nie utworzyły formacji SS. Jednak poszczególne jednostki kolaborowały w obozie z Niemcami. Potem, jak weszli Rosjanie i powstał nowy obóz, ci ludzie, aby uniknąć odpowiedzialności, poszli na współpracę z Rosjanami, a Rosjanie po rozwiązaniu obozu, w uznaniu ich zasług umieszczali ich na eksponowanych stanowiskach w organach PRL. Ci zaś, będąc na tych wysokich stanowiskach, znowu, aby uniknąć odpowiedzialności, wpływali na IPN. Czy to jest możliwe, aby te osoby dożyły jeszcze czasów IPN? – Niektórzy jeszcze żyją, nie wszyscy. Niekoniecznie chodzi też o tych, którzy wprost rozstrzeliwali czy gazowali, ale o powiązania rodzinne. Dlatego ta sprawa jest tak trudna i przez długi czas to była zbrodnia doskonała. Nie do wykrycia. Można było twierdzić, że obozu nie było, ponieważ „skasowano ofiary”, przyporządkowując je, jak już wspomniano, częściowo do ofiar Powstania Warszawskiego, a częściowo do ofiar getta. Mówiono: „Jeżeli był obóz, to pokaż ofiary!”. Na szczęście w śledztwie zdołano ustalić reprezentatywną liczbę ofiar zamordowanych w KL Warschau. Jak to się stało, że Pani zajęła się sprawą KL Warschau? – Jako sędziego Sądu Powszechnego delegowano mnie, a był to przydział rutynowy, do prac Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Badałam sprawę egzekucji ulicznych, w których ginęło od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Jak się szybko okazało, miało to znaczenie dla sprawy KL Warschau. Przesłuchiwałam świadków i pytałam ich, skąd tych ludzi przywieziono na egzekucję. Świadkowie odpowiadali pytaniem na pytanie: „To pani sędzia nie wie, że obóz był w Warszawie i że przewieźli ich z obozu?”. Na pytanie, co potem z nimi zrobili, odpowiadano mi, że zostali rozstrzelani. Na moje kolejne pytanie, co było potem, odpowiadano, że z powrotem zawieziono ich do obozu, bo tam spalono ich zwłoki… Tak się zaczęło. Gdy związek egzekucji ulicznych z istnieniem obozu stawał się coraz bardziej oczywisty, wówczas przedstawiłam w Komisji wniosek, że egzekucje uliczne są immanentną częścią mordów KL Warschau. Sprawa zbiegła się w czasie z wystąpieniem prokuratury niemieckiej w Monachium, która prowadziła własne dochodzenie w sprawie KL Warschau, z prośbą, by strona polska udostępniła materiał dowodowy w sprawie tego obozu. Wtedy dostałam formalne polecenie przeprowadzenia śledztwa w sprawie KL Warschau. Gdy zaczęłam je prowadzić i pojawiły się bardzo ważkie dowody, już w 1976 r. śledztwo zostało zawieszone i przerwa ta trwała do 1986 roku. Ale Pani prowadziła dochodzenie dalej – na własną rękę… – No cóż, łapie się nitkę i ciągnie. Jak nitka silna, to się idzie w głąb… Znowu zgłaszali się świadkowie w sprawie KL Warschau, niejednokrotnie z własnej inicjatywy. W 1986 r. wznowiłam więc śledztwo w sprawie KL Warschau, ale w międzyczasie prokurator Stanisław Kaniewski, który je nadzorował, zabrał mi akta bez sporządzenia odpowiedniego protokołu i zamknął w szafie pancernej na korytarzu na dwa lata. Przez ten czas nie miałam w ogóle do nich dostępu. Mówiono znowu, że nie było żadnego obozu, że to są jakieś wymysły. Zastosowałam następującą metodę: jeżeli ktoś przychodził do siedziby Komisji i pytał mnie o sprawę KL Warschau, to prowadziłam go na korytarz pod szafę pancerną i mówiłam: „Tu, w tej szafie zamknięte są akta. Oto jak przerwano i uniemożliwiono mi dalsze prowadzenie tego śledztwa”. Doprowadziłam w ten sposób do tego, że zrobiono mały film na ten temat. Wreszcie nowy dyrektor – Bogumił Dec, który chciał, żeby sprawy w Komisji były normalnie prowadzone, polecił prokuratorowi Kaniewskiemu, żeby wydał mi akta śledztwa dotyczące KL Warschau do dalszego prowadzenia, ale tamten nie wykonał tego polecenia. Proszę sobie wyobrazić, że zabrał klucze do tej szafy pancernej ze sobą, tak że trzeba było otworzyć ją urzędowo kluczami zastępczymi. Ale w ten sposób akta zostały mi zwrócone. Wielkim zwycięstwem było wysłanie kopii materiałów śledztwa do Niemiec 13 grudnia 1994 r., które były oficjalnym stanowiskiem strony polskiej – Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – w sprawie KL Warschau. Od tej pory nie można już było twierdzić, że obóz nie istniał, bo Niemcy dostali materiały niepodważalne, dotyczące istoty obozu, granic czasowo-terytorialnych, wielkości strat, urządzeń masowej zagłady. Ale teraz, jak się okazuje, co poniektórzy chcieliby to stanowisko znowu podważyć… Ma Pani zapewne na myśli trudności, jakie napotyka Komitet Budowy Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau. Kiedy Państwo rozpoczęliście swoją działalność? – Po zgromadzeniu materiału jednoznacznie przesądzającego o ludobójczym funkcjonowaniu obozu można było zacząć myśleć o budowie pomnika, ale tu pojawiła się kolejna przeszkoda, a mianowicie brak publikacji na temat KL Warschau. Wówczas napisałam książkę na ten temat. Podczas jej promocji w 2002 r., zawiązał się Komitet Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau. Ta pierwsza, skromna publikacja została przedłożona Papieżowi Janowi Pawłowi II, za którą otrzymałam najcenniejsze dla mnie podziękowanie. Doprawdy trudno w to uwierzyć, ale nie było wcześniej żadnej publikacji na temat tego obozu. Proszę przypomnieć, jak doszło do przyznania skweru im. Alojzego Pawełka jako terenu pod budowę Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau? – Komitet Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau zwrócił się oficjalnie w 2002 r. do Wydziału Architektury Urzędu Miasta Warszawa Wola z prośbą o przyznanie miejsca na lokalizację pomnika, bo na tym terenie był obóz. Urzędnicy z własnej inicjatywy zaproponowali lokalizację pomnika na skwerze im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego (ściana byłego obozu) oraz opracowali projekt zagospodarowania przestrzennego tego skweru. Jako Komitet propozycję przyjęliśmy i zwróciliśmy się do Rady Miasta Warszawy, żeby wydała w tej sprawie stosowną uchwałę, i taka uchwała została jednogłośnie przyjęta 11 marca 2004 roku. Oto sentencja tej uchwały: „Wyraża się zgodę, by Pomnik Pamięci Pomordowanych w KL Warschau stanął zgodnie z wolą Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau na skwerze im. Alojzego Pawełka w dzielnicy Wola Warszawy. Wykonanie Uchwały powierza się prezydentowi Warszawy”. Na czym w związku z tym polega problem z budową pomnika? – W uchwale Rady Miasta jej wykonanie zleca się prezydentowi miasta Warszawy. Dlatego zwróciliśmy się do prezydenta z prośbą o zatwierdzenie tej lokalizacji. Czy pojawiły się jakieś trudności w rozwiązaniu tej sprawy ze strony ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego? – W wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi” 23 września 2005 r. wypowiedział się pozytywnie: „Ja przez dłuższy czas byłem informowany oficjalnie, że istnieje zasadniczy spór co do tego, czy ten obóz w ogóle istniał. Poza tym moją nieufność budziła osoba ministra Kąkola, za którego czasów ta sprawa wybuchła. Dziś wiem, że obóz istniał, więc problem jest rozwiązany. Pomnik będzie…”. Na pytanie: Kiedy?, ówczesny prezydent Warszawy odpowiedział: „Pieniądze są już w tej chwili”. W sytuacji, gdy prezydent Lech Kaczyński został wybrany na prezydenta RP, załatwienie tej sprawy przeszło na jego następcę – Hannę Gronkiewicz-Waltz. Jakie zatem jest stanowisko pani prezydent w tej sprawie? – 2 stycznia br. jako Komitet byliśmy na spotkaniu z Hanną Gronkiewicz-Waltz i przedstawiliśmy prośbę o zatwierdzenie tej lokalizacji. Pani prezydent powiedziała, że musi skonsultować tę sprawę z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Ale dlaczego? Przecież decyzja lokalizacyjna została już wydana i obecny prezydent Warszawy ma pełne kompetencje własne, aby ją wykonać, tym bardziej że poprzedni ostatecznie wypowiedział się pozytywnie. A nawet gdyby teoretycznie w minionym okresie wydał decyzję negatywną, to teraz nowy prezydent Warszawy w oparciu o aktualne akty samorządowe może wbrew temu podjąć decyzję pozytywną. Dlatego też tego rodzaju podejście do sprawy budowy pomnika wyglądało raczej, moim zdaniem, na szukanie pretekstu, aby takiej zgody nie wydać. I rzeczywiście tak się stało. W decyzji nr 290/WOL/07 z 16 lipca br. prezydent Warszawy H. Gronkiewicz-Waltz odmówiła ustalonej lokalizacji pomnika: „Odmawiam ustalenia lokalizacji inwestycji celu publicznego dla inwestycji polegającej na budowie Pomnika Ofiar Obozu Zagłady KL Warschau na działce nr 34 z obrębu 6-04-07 na skwerze im. Alojzego Pawełka w dzielnicy Wola Warszawy”. W uzasadnieniu pani prezydent powołała się na negatywne stanowisko Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W uzasadnieniu pani prezydent czytamy więc „Brak akceptacji Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dla założeń programowo-ideowych pomnika przyjętych przez zainteresowany Komitet (opartych na tezach książki Marii Trzcińskiej, które nie znalazły potwierdzenia w trwającym śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej) wynika z braku powiązania proponowanej lokalizacji pomnika z udokumentowanymi granicami obozu ani też z rzeczywistym miejscem pochówku ofiar obozu”. Przypuszczam, że nie zgadza się Pani z tą argumentacją… – Po pierwsze, skwer im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego mieści się w ścisłych granicach obozu KL Warschau, o czym już była mowa. Chcę podkreślić, że to nie ja osobiście udowadniam ten fakt, ale przywołane zdjęcia lotnicze i ich odczyt w Państwowym Urzędzie Geodezji i Kartografii. Po drugie, nawet gdyby tak nie było, to przecież pomnik upamiętniający ofiary obozu nie musi stać ściśle w jego granicach terytorialnych, gdyż jest znakiem pamięci. Dlatego ten argument jest w ogóle nie do utrzymania. Jeśli zaś chodzi o kwestię „rzeczywistego miejsca pochówku ofiar”, to w tym przypadku należy zdawać sobie sprawę z tego, że ich ciała były palone w krematoriach, a prochy rozsiewane na gruntach miejskich na bardzo rozległym terenie pomiędzy Boernerowem, terenem obozu na Kole aż do ściany cmentarzy przy ulicy Powązkowskiej. Zostało to zresztą udowodnione przez specjalną komisję ekshumacyjną. Rozsiewano prochy – to jest straszna rzecz! W Warszawie mamy po prostu poobozowy cmentarz, po którym chodzimy, a który nie ma nawet tablicy informującej o tym. Doprawdy trudno sobie to wszystko wyobrazić! A jaki jest stosunek IPN do wyników Pani wieloletniego śledztwa prowadzonego w sprawie KL Warschau, na których oparta została wymowa ideowa projektu Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau? – Obecny prezes IPN prof. Janusz Kurtyka wydał w tej sprawie stanowisko pozytywne. Kiedy zauważyłam, że w kontekście budowy pomnika pojawiają się różne przeszkody i próby dezinformowania społeczeństwa, złożyłam w IPN oficjalny wniosek, żeby w związku z projektem pomnika prezes IPN wydał oficjalne stanowisko w sprawie KL Warschau. Tak też się stało. W dokumencie z 26 października 2006 r. stwierdzone zostało „Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (…) w pełni popiera ideę budowy pomnika poświęconego ofiarom KL Warschau i jednocześnie wyraża należne uznanie i szacunek dla szlachetnej misji, podjętej przez członków Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Obozu – KL Warschau. (…) Prowadzone w Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu śledztwo w sprawie KL Warschau, będące kontynuacją postępowania rozpoczętego w 1974 r., oraz jego dotychczasowe rezultaty – w świetle uchwały Sejmu RP z dnia 27 lipca 2001 roku – pozwalają na uznanie treści tej uchwały za wystarczającą inspirację do dalszych działań na rzecz budowy pomnika w sprawie KL Warschau”. Dlaczego więc to stanowisko nie jest brane pod uwagę? Jeżeli zaś pan Andrzej Przewoźnik, a za nim pani prezydent H. Gronkiewicz-Waltz powołują się na wcześniejsze stanowisko pracowników IPN negujących KL Warschau, to jak mamy to rozumieć? Czyżby stanowiska formułowane w niechlubnym okresie zamazywania prawdy o obozie KL Warschau miały dziś ponownie stać się podstawą do szkodzenia sprawie w postaci braku zatwierdzenia lokalizacji i odmowy budowy pomnika ofiar KL Warschau? Ale w przytoczonym stanowisku napisane jest również, że IPN opublikuje raport Komitetu Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau w sprawie tego obozu przygotowany przez sędzię Marię Trzcińską i raport dr. Bogusława Kopki, pracownika IPN, w celu upowszechnienia wyników badań na ten temat. Druga z zapowiadanych publikacji niedawno się ukazała. Co Pani o niej sądzi? – Przede wszystkim książka dr. B. Kopki nie dotyczy 5-lagrowego kompleksu KL Warschau, lecz przedstawia wyłącznie jeden lagier na terenie zlikwidowanego getta. Jest zastanawiające, że IPN, z którym wiązaliśmy nadzieję na prawidłowe zakończenie sprawy KL Warschau, wydał książkę dr. Bogusława Kopki, pozostającą w rażącej sprzeczności nie tylko z dowodami śledztwa, ale także z przytoczonym przeze mnie stanowiskiem samego prezesa IPN prof. J. Kurtyki. Najciekawsze jest to, że książka dr. B. Kopki pt. „Konzentrationslager Warschau. Historia i następstwa” jest plagiatem z moich publikacji. Pan dr Bogusław Kopka oparł swoją publikację, której promocja odbyła się 26 września br., na materiałach dowodowych opracowanych przeze mnie w śledztwie i na moich książkach: „Obóz zagłady w centrum Warszawy – KL Warschau”, wydanej w 2002 r., oraz „KL Warschau w świetle dokumentów – Raport dla Prezesa IPN na potrzeby szkół i budowy Pomnika”, wydanej na początku 2007 roku. Doktor Bogusław Kopka próbuje na siłę przedstawić inny stan faktyczny KL Warschau, niż był w rzeczywistości. Twierdzi np., że obóz ten nie był obozem zagłady, tymczasem o czym innym świadczy chociażby opublikowana przeze mnie mapa sporządzona przez Rudolfa Hessa, na której KL Warschau widnieje jednoznacznie jako obóz zagłady – vernichtungslager, oznakowany identycznie jak inne obozy zagłady: Treblinka, Auschwitz czy Majdanek. Powraca również zaniżanie liczby ofiar. Gdyby nie rozważać żadnych innych nieprawidłowości, przekrętów i kłamstw, to biorąc pod uwagę tylko ten jeden dokument – mapę Hessa, wbrew której dr B. Kopka twierdzi, że KL Warschau nie był obozem zagłady, a więc twierdzi co innego niż to, o czym ten dokument świadczy, to przez to samo cała jego książka staje się merytorycznie bezwartościowa. Bowiem z charakteru obozu, z faktu, że KL Warschau był obozem zagłady, wynikają wszystkie inne ustalenia, a przede wszystkim liczba mordowanych ludzi, które w obozach zagłady nie były doraźne, lecz systematyczne, wykonywane masowo, według narzuconych kontyngentów. Powtórzę jeszcze raz, w KL Warschau kontyngenty mordów narzucone przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie wynosiły do 400 Polaków na dobę, które – jak zeznał Otto Paul Geibl – były wykonywane. Można zadać pytanie, czy nie wchodzi w rachubę „przestępstwo oświęcimskie”. Jest cały szereg nieprawidłowości w tej książce, które wprowadzają Czytelnika w błąd. Ograniczyłam się na razie do tego jednego przykładu. Jak mimo tych przeciwności można pomóc sprawie budowy pomnika? – Społeczeństwo przyjęło z dezaprobatą decyzję pani prezydent. Od pewnego czasu organizowane są protesty z inicjatywy naszego Komitetu, jak również Stowarzyszenia Rodzin Warszawskich WARS i SAWA oraz Komitetu Upamiętnienia Ofiar Obozu Zagłady KL Warschau. Zakończą się one z chwilą wydania decyzji lokalizacyjnej dotyczącej pomnika na skwerze im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego w granicach dawnego obozu i rozpoczęcia budowy pomnika. Podczas uroczystości rocznicowych powstania obozu, jakie odbyły się 7 października br., została wystosowana petycja do wojewody mazowieckiego z prośbą o uchylenie negatywnej decyzji prezydent H. Gronkiewicz-Waltz i rozpoczęcie budowy pomnika. Czekamy na odpowiedź. Kłopoty z obozem KL Warschau, jak widać, ciągną się do dziś, ale pomnik dla Polaków wymordowanych w KL Warschau powstać musi. Pomocą w realizacji tego celu ma być też ostatnia moja książka: „KL Warschau. Obóz Zagłady dla Polaków”, która będzie w księgarniach już w końcu tego miesiąca. Dziękuję za rozmowę.
jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu